Chyba nie do końca zrozumiałem ostatnie sceny w filmie, a mianowicie, kiedy Zosia dwa razy przekracza most. Najpierw przechodzi go na piechotę miając wcześniej posterunek niemieckich żołnierzy, a następnie przejeżdża go leżąc na wozie.
Jak chronologicznie dzieją się owe wydarzenia? Nie za bardzo rozumiem, w której scenie, gdzie dokładnie zmierza Zosia.
W obu scenach ona nie żyje. Nie wiadomo jak je traktować, sądząc po błędach w montażu całego filmu, to chyba także należy za taki uznać. Ja w trakcie oglądania miałem wrażenie, że kino dostało jakąś wersję roboczą materiału filmowego.
Wcześniej wiadomo, że ona umarła, świadczy o tym symbolika wilka, muchy, itd. Dostaliśmy jednak dwie wersje tego zakończenia, a mianowicie, raz przechodzi przez most niezatrzymywana przez Niemców, co odrealnia tę scenę, a drugi raz przejeżdża ze swoim nieżyjącym ukochanym niejako do spokojnego edenu.
Czekam na wersję reżyserską, gdyż to co dostaliśmy w kinach, to jakiś powycinany napad na kasę.
Wiele scen, rzeczywiście, jest dość okrojonych. Jednak biorąc po uwagę czas trwania filmu (2,5h), to i tak dobrze wyszło. Według mnie, każdy wątek jest wytłumaczony w filmie w sposób wystarczający.
Kwestia niezatrzymania przez Niemców, nie wydaje mi się jakaś odrealniona. Powiedziałbym, że jest raczej dość naturalna. Co mieli zrobić z kobietą, która ledwo szła? Zauważ, że wcześniej Zosia schroniła się w oddziale niemieckim, co było pewną ironią - Polak szukajacy schronienia wśród nazistowskich najeźdźców.
Interpretacja ze śmiercią ma wtedy sens - jedna scena przedstawia śmierć Zosi (przyjeżdża ukochany itd.), druga pokazuje jej dalszą tułaczkę.
Druga ze scen nie pokazuje jej dalszej tułaczki, ponieważ Zosia idąc przez most ma ładnie uczesane i zaplecione w warkocz włosy, gdy w poprzednich ujęciach ma je kompletnie brudne i w nieładzie.
W obu wersjach ona nie żyje.
Przyznam, że uczesanie Zosi umknęło mojej uwadze.
Wtedy pytanie, czemu miało służyć takie podwójne przedstawienie śmierci głównej bohaterki? Może ktoś będzie miał jakąś interpretację, co do tego. Dość trudno mi uwierzyć, że Smarzowski ot tak sobie zmontował sceny na koniec - nawet jeśli były okrojone.
Nie sądzę żeby twórcy popełnili błąd montażowy w najważniejszej scenie filmu. Moim zdaniem pierwsze zakończenie jest realistyczne, ocalona Zosia przechodzi na drugi brzeg rzeki gdzie być może będzie bezpieczna. Druga jest symboliczna, według recenzenta "Polityki" Zosia przeprawia się na drugi brzeg mitycznego Styksu - czyli do krainy umarłych. Umieszczenie dwóch identycznych w treści zakończeń nie miało by sensu i tak to chyba należy interpretować.
Interpretacji można tu szukać wiele. Jak dla mnie scena gdzie wiezie ich Pietro jest jednak symbolem zwycięstwa miłości, która przetrwała te straszne wydarzenia. Jednak jak by tego nie interpretować, to na końcu zostało umieszczone z dużo abstrakcji i symboliki, co jeśli nawet nie jest błędem montażowym, to błędem reżyserskim, gdyż cały film jest do bólu realny, tak jak realne są pomordowane w okrutny sposób ofiary tej rzezi i nie należało na koniec robić z tego abstrakcji, ze względu na pamięć realnych ofiar, IMHO. Jedna, mocno oszczędna scena symboliczna wystarczyłaby, żeby zobrazować wizję reżyserską. Końcówka rozmyła realizm filmu, a to ten realizm jest największą jego zaletą. Czasem mniej znaczy więcej...
sam jesteś wersja robocza. wszystko jest w tym filmie jak należy, wszystko ma swoje miejsce. a skoro ty nie załapałeś to już twoja sprawa.
Przedstaw argumenty na podstawie filmu. Chamskie teksty personalne pozostaw sobie na rozmowy z równymi sobie.
Ciekawa interpretacja... Jak w takim razie wytłumaczyć fakt bycia u siostry i rozmowy z Ukraińskimi czy niemieckimi żołnierzami?
Na początku także mi się wydawało, że umarła wcześniej, ale właśnie te rozmowy jednoznacznie temu później zaprzeczyły. Z drugiej strony może być też tak, że zostaje zabrana nieprzytomna i umiera dopiero na tym wozie wcześniej mając omamy.