Jestem ciekaw jak rozumiecie zakończenie filmu? Główna bohaterka umarła (na co wskazywała by podróż wozem z nieżyjącym ukochanym)? Jeśli tak to w którym momencie? W lesie z wycieńczenia? Dziecko też zmarło? Czy może je zabrał nieznajomy wozem a ona tam została?
No i most - przejechali do Polski? Przez Bug?
Podzielcie się swoimi odczuciami :)
Akurat wersja ze śmiercią jest równie prawdopodobna, co halucynacje - potwierdził to sam Smarzowski na dzisiejszym spotkaniu po projekcji filmu we Wrocławiu. Dodał, że zależało mu na otwartym zakończeniu, aby każdy mógł je na własny sposób zinterpretować.
Mnie spodobało się zdanie, które przeczytałam na fanpage filmu "Wołyń", na fb, więc nie jest mojego autorstwa, że końcowa scena oznacza, że z Wołynia nikt nie ocalał, nawet ci, którzy przeżyli....:-(
Mi te kadry z wozem na końcu bardzo przypominały te z radzieckiego filmu 'Wniebowstąpienie', jestem ciekaw czy to celowy zabieg. Wydaje mi się też, że zakończenie to właśnie projekcja wyobraźni głównej bohaterki o szczęśliwym zakończeniu, a naprawdę umiera z wycieńczenia. Tak to odbieram, ewentualnie jeszcze opcja z rzeczywistym przejściem pieszo przez most.
Film i tak jest mocno złagodzony wobec tego co tam się działo.
Pewnie Mel Gibson zrobiłby bardziej krwawo ten film :)
362. sposoby UPA na mordowanie Polaków:
http://wmeritum.pl/362-sposoby-upa-mordowanie-polakow/33331
Moze i tak ale nie o to tu chodziło. Smazowski chciał ukazać jaki wpływ ma nacjonalizm i nienawiść na społeczeństwo w ekstremalnych warunkach. Potraktowal to bardzo profesjonalnie i nie przekrztalcil tego filmu w jakas propagandę. Z calym szacunkiem do twórczości Mela ale on nie jest wtajemniczony w te tematy i nie sądzę by kto kolwiek nakrecil by lepiej ten film niz zrobil to Wojtek
Wydaje mi się że zmarła, od początku tak myślałam kiedy zobaczyłam muchy unoszące się nad ich "kryjówką". W momencie przekraczania mostu ma również muchę w kąciku oka. Wilk moim zdaniem został pokazany tylko w tym kontekście, że minął ich bez zatrzymania się, a więc możliwe że wyczuł zwłoki, a nie żywych ludzi. Podróż wozem tylko to uzupełnia, krajobraz również się zmienia na spokojniejszy i bardziej "sielankowy".
Tylko w jaki sposób miałoby sens pokazywanie dwóch sposobów przekraczania mostu?
tylko jedna osoba zauważyła muchy w scenie jak leży? mi się wydaje ze jednak zmarła w tym lesie.
Raczej nie były przypadkowe.
muchy równie dobrze mogły lgnąć do brudu jaki nieśli na sobie, a moze krew innych ludzi
ja muchy też zauważyłam, ale ona była pokryta zaschniętą krwią, nie tylko swoją, ale i innych ludzi, w dodatku sprzed wielu dni... nic dziwnego, że leciały do niej muchy
A ten człowiek który ich zabrał na wóz to nie był Wilk? Jakoś do sceny przejazdu mostem nie przypominał Petro.
Też tak myślałam (teraz już sama nie wiem), tym bardziej ze względu na jego reakcję na dziecko - jak dla mnie to on je poznał i ucieszył się (zaraz wziął je na ręce i jakby rozglądał się za Zosią). Dlatego też spodziewałam się, że później, jak już jechała na wozie, to w jednym ujęciu będzie on prowadził - żeby rozgraniczyć, że podróż z Ukraińcem to halucynacje, bo przeżyła i razem z Wilkiem odjeżdżają. Ale scena przechodzenia przez most z Niemcami całkiem zbiła mnie z tropu...
Na wozie na pewno nie siedział Wilk, to był jakiś Ukrainiec, bo miał na sobie ukraińską koszulę. Taką, jaką np. wkładali mężczyźni na "święto" zakopania polskiego godła i flagi.
mam wrażenie że bohaterka, będąca w stanie agonalnym, śni a twórcy filmu nagrali dwie wersje przekroczenia mostu - pieszo i na wozie. Podczas montażu wstawili obie wersje ale jedną mieli w ostatniej chwili usunąć. A jako ze montaż był "na wariata" bo wiele scen było picowanych do ostatniej chwili o poprawieniu końcówki po prostu...zapomnieli. Kopie poszły a gdy ktoś odpowiedzialny się zorientował było już za późno. Oczywiście moja teoria nigdy nie zyska potwierdzenia u twórców bo byłoby to z ich strony przyznanie się do amatorki ale tak to niestety wygląda.
Mam nadzieję że na dvd wyjdzie wersja reżyserska i te wszystkie niedoróbki będą poprawione
Mysle ze zakonczenie celowo jest niezrozumiale by widz ulozyl sobie wlasna interpretacje. Widz sam uklada sobie w glowie co wlasnie sie dzieje i co moglo stac sie dalej. Ja osobiscie uwazam ze Zosia rzeczywiscie umarla wraz z dzieckiem, pewnie z wycienczenia. Jej ukochany zabiera ja i jej dziecko ze soba. Nawet wyglada tak jakby przyszedl z innego, lepszego swiata, jego wyglad kontrastuje ze stanem fizycznym glownej bohaterki. Kiedy jeszcze zyl to obiecywal w jednej scenie Zosi, ze zabierze ja i dziecko daleko stad, i razem uciekna od tego wszystkiego. Wiec tak jakby dotrzymal slowa. Jednak bardzo miesza widzowi w glowie ta scena gdy bohaterka przechodzi przez most na wlasnych nogach. Ta scena wyskakuje tak nagle, jest szybka a potem ten motyw sie juz nie powtarza. To moze wskazywac na zle zmontowanie, tak jak zauwazyles. Ta scena mi tez jakos nie pasowala, dokladnie tak jakby ktos zapomnial ja wyciac. Choc moze wrecz przeciwnie, moze nie byla pomylka a jednak miala okreslony cel. Raczej sie nie dowiemy. Widze ze jest tu tez watpliwosc czy ten woznica to na pewno od poczatku do konca byl Petro. W scenie gdy Zosia lezy w lesie a jej dziecko podbiega do owego woznicy, widac ze to on. To na pewno nie byl Wilk. Mogliscie nie dostrzec dokladnie rysow twarzy, ale blond wlosy jednak byly widoczne, a Wilk takowych nie mial. Poza tym woznica mial na sobie tradycyjna ukrainska koszule, ktora w filmie nosil niemal kazdy ukrainski bohater.
Nie wierzę w to, że zapomnieli dobrze zmontować. Raczej dokladnie wszystko sprawdzają.Film nie powstal na szybko, więc to raczej wizja reżysera. Jeśli chodzi o scenę z wozem, to może ją ktoś rzeczywiście wiózł, ale wyobrażala sobie, że to Wilk.
Tez trudno mi uwierzyc w to ze zle zmontowali. . .Mozliwe ze ktos ja rzeczywiscie wiozl, ale tam nie bylo Wilka, skonczcie z tym Wilkiem xD tam na 100% byl Petro
Wracajac do tego montowania to po prostu staram sie rozpatrzec kazda mozliwosc tego co naprawde krylo sie za tym za konczeniem. Nie ukrywam ze od seansu caly czas siedzi mi ono w glowie tak jak zreszta caly film:)
Myślę, że zakończenie jest wyjaśnione, tylko trzeba się trochę pogłowić co naprawdę stało się z Zosią i dzieckiem. Jak woźnica podjeżdża, to się uśmiecha jak widzi dziecko i patrzy w głąb lasu jakby dobrze wiedział, że tam leży Zosia, a z drogi raczej nie było jej widać. Więc to może oznaczać, że to Petro przyszedł po nich, co znaczy, że tam umarli, a on zabiera ich w lepsze miejsce. I ciekawe czy ma to znaczenie, że jak przeprawiają się wozem przez most, to Zosia leży.
Zgadzam sie z Twoja interpretacja. Mysle ze Zosia lezy na wozie bo odniosla w koncu spokoj. Ja mam zamiar wybrac sie do kina na ten film drugi raz i przeanalizowac niektore sceny.
Też się zastanawiałam czy się nie wybrać jeszcze raz. Ogólnie lubię takie niejasne zakończenia, gdzie trzeba pomyśleć o co chodzi. Zastanawia mnie jeszcze ten fragment, o którym już pisali, kiedy Ukraińcy zauważają Zosię, potem scena jest ucięta i Zosia siedzi o coś tam oparta.
Taka trochę naciągana teoria, ale jeśli Zosia nie umarła w lesie, to może poszła tam, bo nie mogła już wytrzymać i chciała, żeby ją zabili, gdy będzie próbowała przejść przez most?
Jak dla mnie to jest jeszcze jedno mi przychodzi do głowy: Zosia umiera w lesie. Ktoś przejeżdża, widzi żywego chłopczyka, znajduje martwą matkę i umieszcza na wozie. Tak naprawdę w scenie z Niemcami Zosia nie idzie przez most tylko jej ciało jest wiezione (innego wytłumaczenia związania jej włosów w warkocz, o którym mowa wcześniej, w tej scenie nie znajduję), Niemcy ją poznają (zakładam, że to ten sam oddział, który szedł z nią przez las) dlatego przepuszczają wóz z jej ciałem. Inna opcja jest taka że umierają i matka i chłopczyk (co tlumaczyloby dlaczego z Petro są oboje).
Nie wiem, jednak myślę, że na wozie cały czas jest Petro, nieważne czy to wyobrażenie czy śmierć.
Wydaje mi się że Zosia umarła lesie. Mężczyzna który się zatrzymał był pogodny, sympatyczny i sympatyczny a przez cały film nikt nie zatrzymywał wzroku nad dziećmi , było to bez różnicy. A tutaj uśmiech, ucieszył się że na widok dziecka, a nad Zosia były muchy i jak wcześniej wspomniano Wilk ich ominą, a nawiązując do sceny z księdzem przy weselu była wzmianka o wilku i krwi.
A może tak: Zosia leżąc wyczerpana w rowie ma wizję, że przybywa Petro i ratuje ją i dziecko, przewożąc przez most, co daje jej siłę, żeby wstać i rzeczywiście tam pójść?...
Druga opcja to ta, że reżyser celowo pokazał 2 alternatywne zakończenia (że przeżyła i uciekła i że nie przeżyła i "uciekła" tylko marzeniami), żeby pokazać dramatyzm tamtych zdarzeń i fakt, że jednym udało się przeżyć, a innym nie.
Wczoraj dyskutowałem ze znajomą nad ostatnią sceną, która dla mnie nie była aż tak istotna więc przyjąłem, że to jej halucynacje. 1. Ale rzeczywiście nie mam wątpliwości, że Zosia umarła i to po śmierci dziecka, które bawi się w plamie światła, nagle jakość żwawe i pełne życia a przecież w tych warunkach nawet gdyby było noszone przez matkę byłoby skrajnie osłabione.
2. Ktoś tu wspomniał o tym, że woźnica/Petro podjeżdża wozem i na pewniaka idzie do Zosi, podczas gdy ona jest niewidoczna z drogi.
3. Woźnica sadza sobie dziecko przy sobie i znów, dziecko jest w dobrej kondycji i "zna" Petro, mamy typowy dla tamtych okolic obrazek ojca jadącego z synem wozem.
4. Jadą przez idylliczne, spokojne otwarte przestrzenie bez śladów wojny czy zbrodni.
5. Jest tu nawiązanie do "Drogówki", Zosia nie ma jednego buta. W "Drogówce" jest mowa o tym, że jak komuś (tam potrąconemu przez samochód) spada but to on na pewno nie żyje. No i w "Drogówce" Madecka rozpacza z butem Króla w ręku.
6. Scena z mostem jest symboliczna, most to metaforyczne przejście na drugą stronę. W tamtym czasie to Niemcy przepuszczali "na drugą" strony, w tym się specjalizowali dlatego nie próbują zatrzymywać Zosi. Musiałbym obejrzeć jeszcze raz, żeby sprawdzić, czy mieli trupie główki.
7. Petro chciał zabrać Zosię "daleko stąd". Jedyna droga by spotkać w tamtych warunkach kochanka to... umrzeć. Umarłych widzi się albo we snach albo, w mitologiach i sztuce po śmierci.
Z tego wynika, że dziecko zmarło niedługo po tym jak siostra Zosi została zabita. Potem Zosia leży wyczerpana w lesie i nie przejmuje się już dzieckiem, chociaż wcześniej by do tego raczej nie dopuściła. W takim razie dziecko wtedy musi już nie żyć, bo Zosia na pewno nie pozwoliłaby by jej dziecko tak się oddalało.I jest taka nagle "bez życia", co można tłumaczyć też śmiercią dziecka, bo właśnie wtedy się poddała. No i są jeszcze te plamy światła i brak zmęczenia, o czym pisałeś.
Kiedy Petro przyjeżdża Zosia może wtedy jeszcze żyć, bo pokazane jest jak on zabiera tylko dziecko i uśmiecha się w jej stronę tak jakby wiedział, że niedługo się spotkają, ale jeszcze po nią nie idzie.
Jest jeszcze scena na moście jak Zosia przechodzi obok Niemców i idzie dalej, dziecko ledwo nadąża, ale ona się nim nie przejmuje, może dlatego, że tylko ona żyje i niedługo potem umiera? Albo, tak jak pisałeś i to mi się bardziej podoba, że to tylko metafora i Zosia-dusza (tuż po tym jak zmarła w lesie) idzie strasznie wyczerpana na spotkanie Petra i dziecka. Pod koniec jakby ich wypatrywała.
Wydaje mi się, że woźnica, który podjeżdża, to nie jest woźnica, który na końcu ją wiezie. Podjeżdża Wilk, a w końcowej scenie wiezie ich Petro.
Zosia idąc przez most ma uczesane w warkocz włosy, to świadczy o tym, że to nie jest rzeczywistość.
Moim zdaniem, ona umiera jadąc na tym wozie z Wilkiem, który przemienia się w Petro (jako symbol zwycięstwa miłości), a scena z przejściem obok Niemców jest majakiem w malignie.
Skłaniam się ku tej teorii, dodatkowo bym dodała, że moment, w którym dostrzegamy Zosię oddalającą się na moście od dziecka, może być symbolicznym przejściem z jednego świata do drugiego, dziecko mogło nadal żyć, dlatego zostawiła je w tyle.
Tylko jakim cudem on miałby ją znaleźc w tym lesie, skoro myslał, widząc zgliszcza, że ona nie zyje? Też tak ta sprawa z nim nie jest wyjaśniona, co mi się strasznie nie podoba.
Też mnie to denerwuje :/
Lubię symbolizm i wielowymiarowość obrazu, ale nie w nadmiarze, bo wprowadza niejasność i zniechęca.
W jakich okolicznościach umiera Zosia? Zabija ją Stiepan Szuma, i z tego co o nim się dowiedzieliśmy wcześniej z filmu, to nie jest człowieka o jakichkolwiek zasadach moralnych. Szuma chce się raczej przypodobać władzy i traktuje każdą jej zmianę jako szansę dla siebie, robi to niepewnie, z duszą na ramieniu, ale on jest pierwszy w częstowaniu wódką. Okłamuje również Polaków wcześniej twierdząc, że "tutaj tego nie będzie". Tego rodzaju fałszywe zapewnienia lokalnych społeczności to, wyuczony od nazistów (to rzecz udokumentowana) w czasie kiedy ich Einsatzgruppen mordowały Żydów na tamtych terenach, element "psychologicznej technologii fizycznego niszczenia całych społeczności".
Dlaczego więc zakładamy, że Szuma, kiedy się powstrzymuje przed zadaniem Zosi ciosu siekierą, tego nie zrobił? No cóż, jest to odruch konsumenta hollywoodzkich produkcji, Smarzowski o tym wie go też umiejętnie wykorzystuje pokazując niespodziewane uratowanie pasierbicy Zosi przez Ukraińca o "brutalnej twarzy". To niejedyny zresztą przykład Ukraińca, który nie zabija pomimo presji współplemieńców. Zakładamy więc wtedy optymistycznie, że Zosi też się udało tylko, że tak nie jest. Szuma się zawahał, bo Zosię rozpoznał, ale jednak ją zabił, to nie jedyna śmierć w ramach rzezi, którą Smarzowski nie pokazuje do końca z detalami. Ta jego technika montażu jest czymś absolutnie genialnym!
Późniejsze sekwencje, jak śmierć siostry Heli i jej ukraińskiego męża wraz dziećmi, Zosia obserwuje już jak błąkająca się dusza. Że ta koncepcja nie pasuje do ideologii chrześcijańskiej a bardziej do pogańskiej to nie powinno chyba nawet dziwić, bo ten świat jest bardziej pogański niż chrześcijański. Trudno w otoczeniu tych lasów, nad tymi jeziorami, ścielącej się na łąkach mgły, nie czuć jakiegoś fizycznego zespolenia z przyrodą, tej wszechobecnej tam namiętności. Film od tego momentu ma wymowę metaforyczną, ślub który Zosia zawiera z Petro "przed Bogiem" znajduje po jej śmierci swoje rytualne dopowiedzenie, Zosia dostaje "weselne buty" oraz jako prawowita żona Petro, chustkę na głowę.
Utwierdzamy się w przekonaniu, że Zosia żyje po tej scenie w której ukraińska banda podejrzewa ją, że jest Polką więc każe jej mówić "Ojcze nasz..." po ukraińsku. Sytuację "ratuje" jej synek, a widz oddycha z ulgą. Czy jednak nie jest to modlitwa jak najbardziej odpowiednia do umierania?
Mistrzami śmierci są Niemcy, więc kiedy ona wchodzi do środka maszerującej niemieckiej kolumny, Niemcy ją jakby nie widzą. Są mistrzami śmierci, bo przybyli tam przygotowani do mordowania z poczuciem misji cywilizacyjnej, uzbrojeni w najnowsze metalowe wytwory cywilizacji oraz ideologię pozwalającą mordować bez skrupułów, bez wyrzutów sumienia. Są po tej skrwawionej ziemi (jak ją nazywa Snyder) dla niej nie tylko przewodnikami ale też i aniołami przy moście wiodącym na tamten świat.
Podoba mi się (bo ma wielką liryczną siłę) ta koncepcja niezauważonej śmierci, przypominająca mi trochę pewną refleksję u Miłosza z jego "Zniewolonego umysłu", kiedy wspomina 20-letnią Żydówkę zastrzeloną na warszawskiej ulicy, której ciało zupełnie nie było przygotowane na śmierć, które rozrosło się takie piękne do miłości przecież a nie do umierania.
Zosia mogła być zabita jeszcze przed spotkaniem z Szumą - tam gdzie następnego dnia znajduje się jej ciało. Dlatego Szuma jest tak zszokowany gdy nagle ją dostrzega na bagnie - szok, przerażenie - i cofa się.
Natomiast nie daje mi spokoju ostatnie spotkanie z teściową. czemu służyły te jej pojednawcze gesty? Czy wybaczeniu wobec śmierci Zosi i jej synka?
Może to też jest część obrzędu weselno-pogrzebowego, jeśli synowa umiera, to spoczywają na niej pewne obowiązki ceremonialne.
Niestety (albo na szczęście i ku większej chwale kina) filmy Smarzowskiego, i ten tu nie jest żadnym wyjątkiem, wymagają wielokrotnego obejrzenia, tak są "gęste" pod wzgl. informacji, podpowiedzi interpretacyjnych, symboliki itd. Muszę jeszcze raz się przekonać co, kiedy i jak się wydarzyło.
Czekam więc teraz niecierpliwie na DVD. Mógłbym wprawdzie pójść jeszcze raz na to, ale muszę od tego smutku i poczucia osaczenia się jakoś teraz uwolnić.
Już mam hipotezę. Teściowa jest specyficzną figurą: na pewno akuszerką, a od tego tylko krok do parania się czarami i kontaktów z siłami nadprzyrodzonymi. W obliczu śmierci synowej i wnuka przebacza synowej, otwiera jej drogę do finalizacji zaślubin i symbolicznie przyjmuje ją do rodziny, małej i wielkiej ukraińskiej: Ukrainki nie uciekają. Dlatego Zosia może udawać Ukrainkę, a jej synek prosi po ukraińsku o jedzenie. Niemniej jednak teściowa na koniec jest w oczywisty sposób przerażona Zosią. Nie co dzień spotyka się żywe trupy.
To o czym piszesz ma też sens, bo dla mnie film też jest przesiąkniętym tym pierwiastkiem pogańskim, bardzo archaicznym, wspólnym nie tylko dla miejscowych Ukraińców czy Polaków, ale też i Żydów. Nie tylko to, ale rzeczywiście ta scena z pacierzem też nabrałaby w tym kontekście nowej interepretacji.
Z tym powtarzającym się motywem reagowania "przerażeniem" to mam taki kłopot, że jakoś tego nie zauważyłem (stąd konieczność ponownego obejrzenia). Szuma jest przerażony (to zauważyłem), ale trudno powiedzieć czym, bo raczej chyba nie widokiem zmasakrowanych zwłok (którą to interpretację musielibyśmy przyjąć na słowo, bo nic w filmie na to nie wskazuje), bo wtedy to była "normalka". Interpretuję tę jego reakcję jako odrazę do samego siebie, że "musi" zabić swoją piękną sąsiadkę. Szuma może był śliskim draniem bez honoru (honor w tamtych warunkach zresztą doprowadzał ludzi do tego, że ich powleczono za koniem... w kawałkach), ale był też człowiekiem.
Wydarzenia z "Wołynia" są konkretne i wiele scen ma oparcie w dokumentach a jednak wielką zaletą tego filmu jest jego liryzm, to otwarcie na różne interpretacje niektórych scen. To wielka siła tego Dzieła. Mam nadzieję, że Świat to dostrzeże, choć polskie festiwale postanowiły Smarzowskiego olać. To jest zupełnie inne kino niż to do którego przyzwyczajony jest świat Zachodni. Wkrótce minie tydzień od seansu a ten film we mnie ciągle "siedzi". Co ciekawe, to co czuję, to nie są uczucia drenujące/wyniszczające emocjonalnie.