Moment zabójstwa nie jest pokazany. W każdym bądź razie rano już Zosia wstaje niczym jakiś duch i dalej narracja filmu się całkowicie zmienia w głęboko symboliczną.
Zgadzam się z Tobą miałem podobne odczucie. Poza tym jest nawet pokazany moment podczas pogromu wsi że bandyci (w tym sołtys Szuma) widzą bezbronna dziewczynę z dzieckiem i ją otaczają. Potem następuje cięcie montażowe i pojawia się bohater, który wcześniej zginął (Petro).
Nie. Trochę źle to ująłem wybacz. Miałem na myśli że bohater pojawia się później, kiedy jak sam to określiłeś narracja staje się bardziej symboliczna. Podczas wywozu dziewczyny z kresów.
Za tym, że dzewczyna nie przeżyła przemawia (moim zdaniem) i ta scena z nieżyjącym już Petrem, ale też ta wczęśniej, kiedy leży z otwartymi oczyma i latają nad nią muchy, a dzieciak sam na drodze stoi. Z resztą to czy przeżyła nie jest najważnejsze w tym filmie, niestety. Smarzowski Master. Jest wiele scen, które można odsobno rozkminiać. I każda jest przemyślana.
Wiesz, to, że leży, a nad nią latają muchy nic nie znaczy: jest poraniona, zmęczona, wyczerpana psychicznie, mokra od potu, brudna itp. itd., więc...
A może po prostu Smarzowski daje ludziom wybór: może ten finał ma być niejednoznaczny. Ale IMO przeżyła
Montaż w tej scenie jest nieoczywisty, zgoda, ale jednak montuje zamiennie sceny 'z wozem' (te są niewątpliwie symboliczne) i z Zosią i jej synem przechodzącymi przez most 'na piechotę' (te sprawiają wrażenie realistycznych). Jeśli jedne i drugie są 'symboliczne' - to po co takie przeskoki? Gdyby chodziło o to, że nie żyją - i razem odjeżdżają w stronę horyzontu - to taki montaż równoległy nie byłby w ogóle potrzebny.
Dlatego twierdzę, że przeżyli.
Tak czy owak - jest to ważne o tyle, że przeżyli m.in. dlatego, że pomagali im Ukraińcy, którzy byli powiązani uczuciowo z Polakami: facet, którego ślub oglądamy na początku, a potem matka ukochanego Zosi. A potem mamy tę scenę symboliczną. Tak czy owak wymowa jest oczywista: konieczne jest pojednanie polsko-ukraińskie. Podkreśla to także kazanie jednego z popów (drugi nawołuje do rzezi, ale Smarzowski dobrze to wyważył, bo pokazał też tego dobrego). Nie Ukraińcy są tu atakowani tylko nacjonaliści. Smarzowski mądry chłop, więc i mądry film zrobił. :)
Nie miałby kto jej pomagać. Wszyscy pozytywni Ukraińcy w filmie zginęli. Jedni z rąk własnych rodaków, inni z rąk polskiej samoobrony.
Tu akurat nie jest to pokazane czarno-biało i dobrze. Bo nie każdy z Ukraińców był odrażąjącym bydlakiem.
A nawet MISTRZ ;) pokazał teściową, która aż ziała nienawiścią do Zosi, ale później, kiedy zobaczyła zapierające dech w piersiach okrucieństwa swoich rodaków to jej pomogła.
Oczywiście jest w tej scenie niedopowiedzenie: pomaga Polce, czy swojemu wnukowi?
Ale podoba mi się u Smarzowskiego to, że wszystko jest u niego nieoczywiste i niejednoznaczne. Bo to mądry chłop i wie, że ludzie są skomplikowani. Historia też.
Tylko tępym narodowcom może się wydawać, że świat jest czarno-biały
Teściowa zna morderców i razem z nimi się tam pojawiła na grabież. Jej nastawienie do Zosi i wnuka zmienia się dopiero po ich hipotetycznej śmierci: daje chustkę, aby rozpocząć obrzęd symbolicznych zaślubin. Teściowa wie z kim ma do czynienia, gdyż jest wioskową znachorką-czarownicą, postacią bardzo popularną w obyczajowości kresowej.
Nie mówię, że po tym jak przeszła most, ale wcześniej - a sceny tej pomocy widzimy przecież w filmie
ostatnie sceny są niejednoznaczne, każdy może szukać własnego zakończenia, ale wg reżysera Zosia postradała zmysły - i to by się zgadzało: bo widzimy ją jak idzie przez most - i to jest real, oraz, że wiezie ją ukochany - a to już jest tylko w jej głowie....
Jest dokładnie tak jak piszesz. Zosia przeżyła, ale zwariowała, wydaje się jej że jedzie na wozie. Ale w rzeczywistości syn za nią nie nadąża, biegnie za nią, nie rozumiejąc dlaczego na niego nie czeka, nie bierze go na ręce.
Właśnie to dziwne, bo powinna zginąć w momencie gdy w nocy najpierw znalazł ją Ukrainiec a chwilę potem widzimy idącego na nią z siekierą Szumę. A potem jakimś cudem budzi się wśród masy trupów i żyje dalej wraz z dzieckiem. To bardzo mało prawdopodobne by wtedy udało jej się przetrwać.