Nie zgadzam sie z wszystkimi entuzjastycznymi opiniami na temat tego filmu.Zachęciły one mnie do obejrzenia tej produkcji , ale bardzo rozczarowałem się. Ten element historii II wojny światowej był materiałem na dobry film wojenny. Niestety tą szanse zmarnowano. Lubię ten rodzaj filmów ,ale na tym po prostu sakramencko nudziłem się. Obejrzeć można ,ale niekoniecznie.
Może podasz jakieś uzasadnienie swojej oceny.
Film, odtwarzający działania jednego z fińskich pułków, jest ceniony za realizm. Tu nie ma kitu, żadnych Rambo, komandosów z Naworony etc. To zrealizowana z niezwykłem pietyzmem (umundurowanie, broń np. nawet butelki z benzyną sa zgodne z autentycznymi) opowieść o prostych twardych ludziach, którzy z determinacją, dzień po dniu, poddani rujnującemu psychikę morderczemu ostrzałowi, bronili swojej ojczyzny przed potężnym najeźdźcą. Najeźdźcą za nic mającym nawet życie swoich żołnierzy, którym kazał atakować na kształt żywych ludzkich fal. Film jest na swój sposób fatalistyczny (obrazy ostrzału artyleryjskiego wyglądające jak pieklo na ziemi, beznadziejność sytuacji, wrażenie osamotnienia, śmierć prawie wszystkich bohaterów) tak jak smak rozejmu z Sowietami, który był zarówno zwycięstwem (obroniono niepodległośc i suwerenność) jak i klęską (utrata żyznej Karelii, straty materialne i ludnościowe). Film jest więc gorzki, zupełnie odmienny od Hollywoodu, a uważny obserwator wychwyci przedstawiane jakby mimochodem zmiany w psychice obrońców. Dla mnie - wielkie kino, dla Finów - powód do dumy.
Zmarnowany jest raczej Twój komentarz. Ten film jest najlepszą produkcją wojenną zanim za generowanie bitew wzięły się komputer (czyli do "SPR").
Trochę to gorzko brzmi , ale takich filmów nie docenia się.Domator przedstawił zalety-odwzorowanie uzbrojenia, mundurów, realiów- to mistrzostwo w wykonaniu Finów.
Gdyby taki film powstał w Hollywood wiele lat temu(1989rok) to byłby hitem a taki Szeregowiec Ryan wspomagany komputerami-pomijając lądowanie na plaży-wcale nie jest lepszy od Zimowej wojny.
Powiem więcej, Zimowa wojna robi na mnie większe wrażenie, pamiętając jakimi środkami film został zrobiony i przez kogo.
Polecam wszystkim fanom filmów wojennych, nie zawiedziecie się.
Wersja pełna (3 godziny)na rynek fiński to dopiero jest to(a nie okrojona do 122minut wersja dystrybucyjna).Dostępna u nas.
Zgadzam się w zupełności. I nie mam nic do dodania prócz tego, że - jak sądzę - opinie osób wybitnie niezadowolonych są podyktowane wysokobudżetowymi produkcjami hollywoodzkimi, które nie skupiają się na odtworzeniu realiów wojny, ale na tym, by cała ta kasa nie poszła w błoto. Bo czymś w końcu trzeba przyciągnąć widza, prawda? Nie podobają mi się współczesne wypociny, w które pieniądz jest ładowany tylko po to, by zbić na nim jeszcze większy. Tak, to zdecydowanie nie jest bajka dwudziestego pierwszego wieku, stąd też nie rozumiem zażaleń co do fabuły. To obraz wojny, nie opowiastka która ma oczarować odbiorcę komputerowymi efektami.
Znam historię wojny zimowej, ale film sam w sobie niestety nie jest dziełem sztuki. Fabuła jest jak dla mnie dobra, cieszę się, że nie ma "superbohaterów", którzy po pięćdziesiątej kuli nadal żyją i jeszcze w międzyczasie ubiją pół pułku wroga, ale montaż... Gra aktorska też mnie nie zauroczyła, można by ten temat zrealizować nieco lepiej. Nie mniej chwała Finom!
Zgadzam się z przedmówcami. I uważam, że kompletnie pomyliłeś gatunki. To nie jakieś amerykańsko-filipińskie wypocinki klasy C na temat wojny wietnamskiej. W tym filmie, poza fabułą, Finowie pokazali rzeczywisty kawałek swojej historii. Byłem zaskoczony przede wszystkim niezłą grą aktorów (Finowie to nie jest potęga kinematografii) oraz niezwykłą dbałością o szczegóły historyczne. O ile w takim "Ryanie" (niezły, ale...) łatwo rozpoznałem co udaje PzKw VI Tiger (T-34), to Finowie w jakiś sposób "ożywili" autentyczne, radzieckie T-26. Sam scenariusz, przypomina w skrócie przebieg całej Wojny Zimowej. Ale, żeby to załapać, musiałbyś sięgnąć po takie prostokątne przedmioty wykonane z papieru. Przypominam, że nazywają się one książki....:-)
Wojna fińsko-rosyjska ukazana w sposób całkowicie nieinteresujący. Twórcy nie wpletli w fabułę jakiejś konkretnej opowieści, przez co mamy 2 godzinna inscenizacje jakiejś bitwy, której realizacja pozostawia wiele do życzenia Nielogiczność niektórych scen jest dość wyraźna, nawet dla kogoś kto tematyka wojenna niespecjalnie jest zainteresowany. Rosjanie atakują, Finowie nie strzelają, walka wręcz jakby udawana, niby brakuje amunicji, choć trupy rosyjskich żołnierzy pokrywają całe pole bitwy...
Najgorsza w tym wszystkim jest urywana narracja. Sceny sie rwą, czasem nie wiadomo o co chodzi, całość wygląda tak jakby ktoś z kilkugodzinnego materiału powycinał sceny na chybił trafił.
Dodatkowo brak jakiegoś urozmaicenia - walk w lesie, ataków dywersyjnych i tak dalej. Ten temat można było zagospodarować nieco lepiej.
Zarzuty jakie padają pod adresem tego filmu są dość słabe. Nie rozumiem klasyfikowania filmów wojennych jako gatunku po którym oczekujemy sporej dawki wybuchów, akcji, ściskających za serca historii miłosnych bądź rozgrywania przez bohaterów w ramach konfliktu historycznego swych osobistych spraw. Takie spojrzenie na filmy wojenne jako filmy akcji z głośnym bo artyleryjskim tłem, jest dla mnie nieporozumieniem.
Dlatego też ten film mi się podoba, odstaje może pod względem atrakcyjności wizualnej (efekty specjalne) od wielkich współczesnych produkcji, ale oferuje o wiele więcej. Daje możliwość spojrzenia na tę wojnę jako historię zwykłych Finów zmuszonych bronić, swych rodzin etc. itp(wiadomo w jakich realiach sie rozgrywa). Zwróćcie uwagę, że tak jak dla widza ta opowieść wydaje się momentami chaotyczna a wojna jest czymś odpychającym tak dla samych jej bohaterów jest takąż właśnie. Ktoś oglądał Pustynię Tatarów?
Nie? To zapraszam do obejrzenia.
A wracając do głównego wątku głównego, to czym mają być filmy historyczne lub wojenne ? Rozrywką przeładowana atrakcjami pozbawiona sensu lub podanym w patetyczny sposób czy opowieścią o tym co się wydarzyło, próbująca przybliżyć nam prawdziwe oblicze wojny i ludzi w niej uczestniczących.
Pominę historyczną wiarygodność, oddanie realizmu walk piechoty, wojny pozycyjnej bo pisano już o tym w kilku wątkach.
Poza tym nie znoszę filmów które robią z wojny fajną przygodę dla wysportowanych chłopców w sosie patetyczni awanturniczym.
Pozdrawiam
Zdecydowanie najmocniejszym punktem tego filmu jest REALIZM (brawo za odwzorowanie wojny takiej, jaka jest, czyli całej brutalności, krwawości, dysproporcji sił i na dodatek bez amerykańskiego patosu), jednak niestety, fabuła leży. Film od pewnego momentu przestaje być wciągający, widzowi zaczyna być coraz bardziej obojętne, co się dzieje na ekranie.
Także trochę bardziej zajmujący scenariusz i byłoby 10/10, a tak jest 8/10.
Aktorzy też dosyć sztywni, jak już okazują jakieś uczucia to tak jakby pod przymusem, ale Finowie już chyba tak mają :)
Jeśli można uznać za zalety filmy dobre efekty, tła i oddanie epoki, to film jest w czołówce, bo użyto w nim czołgów które nie dość że naprawdę były wtedy używane to jeszcze są to dokładnie takie same wersje, a nie jakieś produkcje powojenne. Film rzeczywiście może wydawać się nudny, ale jak dla mnie rozmowy żołnierzy w okopy bardzo dobrze oddają klimat, i nie sądze by na prawdziwej wojnie tak nie wyglądało życie, najpierw nuda rozmawiamy z kolegą, potem krótki ostrzał i kolega z którym rozmawialiśmy przez ostatnie tygodnie leży obok rozerwany na strzępy - jeśli komuś potrzeba dużo szybkiej "realistycznej" akcji to niech sobie obejrzy "Komando" jak Arnie szturmuje wille tamtego prezydenta :P.
Film pożyczyłem znajomemu amerykaninowi który nigdy o nim nie słyszał, i bardzo mu się spodobał. Zresztą prawdą jest że jak kogoś nie interesuje uzbrojenie i czołgi a wszelkie filmy ogląda jako "całość" to może z czysty sumieniem dać jedną gwiazdkę mniej niż film powinien dostać.
uuu, przywaliłeś chłopie. Nie to, żebym pamiętał go do końca życia, albo stawiał mu ołtarzyk. Ale film nie jest przeciętny, bowiem właśnie wyróżnia się od innych tego typu produkcji. Film docenią ludzie starsi i np. być może Ci, co byli w wojsku, Ci, którzy mają świadomość, jakim koszmarem może być wojna. Wojna to nie rozrywka, więc film jest długi i momentami monotonny, bo postawiono na realia a nie na to, by emocjonować widza, w szczególności tego na kanapie z pop-cornem w dłoni ;-)
A szeregowiec Ryan? Kilka scen pierwszorzędnych, jednak producenci z hollywood potrafią zabić każdy film, więc zupełnie nieporównywalne są te filmy...
Film oglądałem jakieś dwa lata temu, ale chciałbym dodać coś od siebie. Minusem filmu z pewnością jest słaby scenariusz ( tu hollywood bije wszystkich na głowę), przydało by się więcej urozmaiconych wątków akcji, tego zabrakło :( Plusy to tak jak już napisali przedemną, realistycznie oddane warunki pola walki, heroizm bohaterów i historia konfliktu. Specyficzny fiński humor (tylko finowie mogli taki stworzyć) i relacje miedzy ludzkie ukazujące kulture tego narodu wspaniale nadają orginalności temu tytułowi. Oglądając ten film wyobrażałem sobie jak to polacy 17 IX 1939 mogli by spuścić manto sowieckim najeźdźcą, ciesząc się jak dziecko na widok uciekających przed finami rusków :)
Jeden z najlepszych filmów wojennych, realizm i wierność detalom rozwala - żadnych Ryanów i Pearl Harbor, to nie Bajka dla dużych Chłopców z Hollywood
Zgodzę się. Podchodziłem do tego filmu pełen entuzjazmu. Nie pokazano tu jednak ani jednego elementu, z którego słynie w historii wojna zimowa. Spodziewałem się manewrów okrążających dokonywanych przez piechotę fińską na nartach, historii powstania koktajlów mołotowa, snajperów, zmasowanych bombardowań... A jest nudny jak cholera - z jednej strony okopy, a w wolnych chwilach spokojna wieś kilkadziesiąt kilometrów od frontu. Nie, absolutnie nie polecam nikomu, kto kiedykolwiek próbował się zgłębiać w realia historyczne tej wojny.
Film jest realistyczny trzeba to przyznac nie ma tu zbytnio przekłamań typu atakujące T34 (o których wtedy jeszcze nie myślał a w wielu filmach wojennych "graja" nawet tygrysy) Jednak zgadzam sie z Raptosem.... w tej wojnie znaczna role odegrała walka partyzancka, a nie walka w okopach jak w I wś! Ukryci snajperzy to legenda tych walk szybkie małe oddziały przemieszczające sie na nartach. O tym nawet nie ma wzmianki, zrozumiałbym gdyby to był film made in Hollywood ale rodzima produkcja fińska mająca sławić obrońców kraju? hhhm dziwne
"Film jest realistyczny trzeba to przyznac nie ma tu zbytnio przekłamań typu atakujące T34 (o których wtedy jeszcze nie myślał a w wielu filmach wojennych "graja" nawet tygrysy) Jednak zgadzam sie z Raptosem.... w tej wojnie znaczna role odegrała walka partyzancka, a nie walka w okopach jak w I wś! Ukryci snajperzy to legenda tych walk szybkie małe oddziały przemieszczające sie na nartach. O tym nawet nie ma wzmianki, zrozumiałbym gdyby to był film made in Hollywood ale rodzima produkcja fińska mająca sławić obrońców kraju? hhhm dziwne" --> Boże, co za głupoty. No ale takie kwiatuszki, to chyba tylko na Filmwebie idzie odnaleźć. A kolega kiedykolwiek słyszał o Przesmyku Karelskim? Lub o jego umocnieniach, zwanych "Linią Mannerheima" ? I pytam się, co w tym dziwnego, że akurat fabułę filmu umiejscowiono wokół walk na tym odcinku? Moim zdaniem ukazanie tej wojny w charakterze pozycyjnym, jaka w rzeczywistości toczyła się na tym pasie umocnień, w najlepszy możliwy sposób ukazuje olbrzymią dysproporcją sił między wojskami radzieckimi, a fińskimi.
Ile masz filmów wojennych, które opowiadają prawdziwą historię oddziału wojskowego i inscenizację prawdziwych walk nie będąc opartym na żadnej powieści czy pamiętniku? Żaden mi się nie przypomina. Natomiast tu autorzy filmu sami dokonali badania nad historią 23 płk piechoty opierając się na książce historycznej o wojnie zimowej, gdzie przedstawiono historię obrony obszaru wsi Taipale na zachodnim brzegu Ładogi. Film opowiada o 4. kompanii pułku z dokładnością co do dnia od wyruszenia na pozycję (13.11) i obrony linii rzeki Taipale (30.11 - 17.02) do bitwy w rejonie Äyräpää (grzbiet gdzie znajdował się kościół) od 28.02 do 13 marca, czyli dnia podpisania pokoju. Nic, co pokazane na polu bitwy w tym filmie nie jest zmyślone, wszystko zgodne z rzeczywistością. To jak oglądać pełnometrażowy dokument Wołoszańskiego, tylko poświęcany obronie Przesmyku Karelskiego, a nie Kampanii Wrześniowej. Naprawdę chciałbym, żeby kiedyś zrealizowano filmową opowieść np. o 14. Płk Ułanów Jazłowieckich z taką pieczołowitością, dbałością o detal i rozmachem jak dokonał tego Pekka Parikka. Ten film właśnie dlatego jest nie-przeciętny, ale jest ewenementem w kinie, ponieważ jest to film fabularny, a posiada wartość nie tylkoestetyczną ale także historyczną i to na poziomie fabularyzowanego dokumentu.
To jest realistyczne, tylko ty się spodziewałeś walk po drugiej stronie jeziora Ładoga... A ten film jest o wojnie po stronie Leningradu, gdzie Finowie bronili się na umocnieniach
Też to jest wg mnie dziwne, że skoro film przeciętny, to ocena 1. A co z filmami złymi? Pewnie wątkotwórca stawia tylko skrajne oceny, tym samym zbyt wysoko oceniając filmy "nawet dobre" i krzywdząc filmy, jego zdaniem, przeciętne.
Zresztą, jak na film kręcony w 1989 nawet efekty nie były najgorsze. Fabuła dla niektórych monotonna, ale jeśli jest na podstawie dzienników wojennych, to raczej zaletą filmu jest to, że nie ma przekłamań.
Ode mnie film ma solidne 9.