Kiedys interesowalem sie pisaniem, a wlasciwie probami pisania powiesci. Tak calkiem rekreacyjnie. Przyszlo mi wtedy do glowy, ze aby ktos te twoje wypociny wydal, musza spelniac pewne normy. Dzisiaj to seks i przemoc, nikt nie chce czytac filozofii, a jesli juz, to nalezy okrasic ja porzadna dawka krwi i bluzgow. I tak jest wlasnie w przypadku tego filmu, a co za tym idzie, ksiazki na ktorej podstawie zostal nakrecony. Zero fabuly, to raz, totalny absurd przedstawianych sytuacji, dwa... Gra aktorska mizerna, ale Szyc i reszta momentami sie wybijaja. Prezentuja sie jednak nierowno. Postac Maslowskiej wrecz irytujaca. Widzac ja mialem przed oczami niekochane przez rodzicow dziecko, ktore po latach tlumienia w sobie wszelkiego rodzaju negatywnych emocji i mysli postanawia w jednej chwili, na kolanie, wylac to wszystko na papier.
Wszechobecne chamstwo i przemoc, ktore ani troche nie bawily. Zadne z tego tworu kino Tarantino.
Pelno zenujacych scen, celowe, ale niezbyt blyskotliwe zapozyczenia, momentami przyprawiajace o bol glowy, glupawe dialogi. Jednym z niewielu plusow jest fakt, ze w kilku momentach sie usmiechnalem.
Istnieja filmy laczace zawila, ale jednak skladajaca sie w logiczna calosc fabule z naprawde swietnym wykonaniem. Tutaj mamy kilka glupkowatych epizodow skladajacych sie na ten obraz. Obraz nedzy i rozpaczy.
Na sile mozna sie tu doszukiwac glebokiego sensu, momentami zabawne pokazanie roznic pomiedzy pewnymi grupami spolecznymi, ale to jest plus niewielki. Z bolem da sie to obejrzec, ale bez kwasnych min sie nie obejdzie. Gdzie ten geniusz? Gdzie ta ambicja? Ludzie ogladaja, maja kisiel zamiast mozgu i od razu zakladaja, ze oto dostapili zaszczytu kontaktu z arcydzielem. "Skoro nie rozumiem, to znaczy ze jestem za glupi...". Nie rozumiesz Fight Clubu-mozesz byc za glupi, nie rozumiesz filmu na podstawie grafomanskiego czytadla-moze tam nie ma czego rozumiec?
dzis nie ma juz zadnych norm. tak jak i ten film zadnych nie spelnia. sa w tym pewne plusy - dzieki temu moja ksiazka zostala wydana. dlatego tez ciesze sie z praw do zaistnienia, jakie przysluguja temu filmowi, a to, ze z nich skorzystal nie ma znaczenia.
czytanie filozofii... a kto bedzie rowy kopal? kible myl? jak wszyscy beda chcieli nadczlowieka, beda dumac nad esse est percipi i probowac przebrnac przez arystotelesowska metafizyke, ktora awicenna czytal 40 razy i nie pojal? smutna rzeczywistosc.