Dla kogoś kto nie zna zbyt dobrze całej sprawy intryga jest zbyt zagmatwana. Widz jest zarzucany coraz to nowymi nazwiskami, których spamiętać raczej nie może, a śledztwo polega na dennych, powtarzalnych rozmowach z wysoko postawionymi informatorami.
Napięcia raczej nie uświadczyłem. Wszystko zrobione tak jakby chodziło o streszczenie do szkolnej prasówki. Trochę suchych faktów i nic ponadto.
Wiem, ze to niby klasyk, ale naprawdę ten film ma dla mnie tyle wad, ze nie mogę dać więcej niż 4/10. Dawno nie widziałem czegoś tak topornego. Ktoś powie, ze na faktach, ze tak było, ze autor chciał wiernie odtworzyć bieg tamtych wydarzeń. Niby i racja, ale od tego sa dokumenty, a od filmu fabularnego oczekuje sie czegoś innego. A jak jest to niemożliwe, to nalezy albo porzucić temat albo dostosowac go do odpowiedniej formy wpasowującej sie w pewne ustalone zasady tworzenia dobrej historii. Tutaj tego zabrakło.
Generalnie się zgadzam, czasami w połowie filmu pojawiało się jakieś nazwisko, dobrze znane bohaterom, choć w dialogach pojawiało się po raz pierwszy. Podejrzewam, że jeśli ktoś w USA oglądał ten film w epoce, doskonale wiedział, o kogo chodzi i nie potrzebował wprowadzenia. Sam po 30 minutach poczytałem trochę na wiki i generalnie od tej pory film oglądało się lepiej. Generalnie jednak nie wpłynęło to jednak aż tak mocno na moją ocenę, bo potraktowałem ten film jako opowieść o żmudnym dziennikarskim śledztwie i dochodzeniu do prawdy wbrew przeciwnościom losu. W tym momencie konkretne nazwiska nie miały aż takiego znaczenia - ot, po prostu, Drań nr 1, Drań nr 2 ,etc ;)
Miałem podobnie, bo tez w połowie zacząłem czytać trochę na ten temat w wiki. Analizę nazwisk i ich powiązań również sobie darowałem i w sumie trochę mnie to wyluzowało pod koniec. Warto sie odpowiednio przygotować (zarówno merytorycznie jak i mentalnie) do tego filmu, nie ulega to wątpliwości.
Odniosłem zupełnie inne wrażenie. Mamy informatora, który "wie, ale nie powie" i wielu kolesi, których znamy wyłącznie z rozmów telefonicznych - brak mowy ciała, wyrazu twarzy... No i tego jednego, który najpierw sugeruje jedno, a potem się z tego wycofuje, a gra się toczy o całkiem wysokie stawki... konieczność czytania między wierszami rzeczywiście sprawiała, że ta intryga wydała mi się całkiem wciągająca.
Chociaż nie przypomnę sobie teraz czy w porę skojarzyłem wszystkie nazwiska, to nie nazwałbym jednak tego słabą narracją.
Trzeba być z Marsa aby o całej sprawie nie słyszeć. Po za tym wychodzi ignorancja, bo jak włączasz taki film - to wpierw poczytać nie zaszkodzi.
Nie zaszkodzi, aczkolwiek nie powinno być to wymogiem. Nie mogę przecież przed każdym filmem się edukować.