Nie czepiam się fabuły. Okej, taka konwencja czarnej komedii. Krew się leje, w ruch idą siekiery, ludzie padają jak muchy. Czasami tylko miałam wrażenie, że oglądam tani film dla dorosłych, gdy przed oczami ktoś znowu machał mi biustem.
Oczekiwałam jednak jakiegoś realizmu co do bohaterów. Tymczasem, po raz kolejny oglądamy jak ktoś poprzebierał 30-letnich chłopów w dresy i kazał im udawać, że są młodsi o co najmniej 10 lat. To tak kłuje po oczach. I jeszcze wepchnął im w usta takie słowa, że ciarki żenady, które mnie przeszły, telepią mną do teraz. Można się pogubić, kiedy widzisz imprezę w stylu amerykańskiego high school, ale dorosłych ludzi, ale ktoś przedstawia ich jako studentów...
Zdarzało się też, że nie rozumiałam co mówi bohater. Problem pojawił się już w pierwszej scenie, kiedy rozmawiali ze sobą policjanci. Aż chciałam zapytać "co ty tam bełkoczesz, synku?". Pytanie teraz, czy to wina dźwięku, czy może dykcji niektórych aktorów.