Taka brednia mogła się zrodzić chyba tylko w przećpanym mózgu. Nie jest to żadne "kino gatunkowe", jak niektórzy twierdzą, lecz przykład kompletnej twórczej indolencji. Ani to komedia, ani slasher. Absurdalne zachowania i sztuczne dialogi debilnych postaci nie śmieszą i nie mają żadnego sensu. Wszystko tu jest odrealnione i totalnie przerysowane. Nie zadbano choćby o pozory logiki. Do tego dochodzi fatalne aktorstwo (z żenującą Wieniawą na czele). Choć z drugiej strony zagrać irracjonalnie się zachowujących, gadających od rzeczy kretynów to mogło być mission impossible dla aktorów. ;-) No i jeszcze ten idiotyczny finał... Wirująca na kolesiu laska ze stustrzałowym pistoletem. Boże! Miała to być odjechana czarna komedia podlana tarantinowskim sosem, a wyszedł niestrawny zakalec. Nie chce mi się analizować tego badziewia, ale muszę jeszcze zadać dwa pytania:
1) Jaką rolę odgrywają tu dwaj policjanci z początku i końca? Po co zostali wprowadzeni do fabuły?
2) I co się stało z plamą krwi pierwszej ofiary? Nikt jej nie usunął z korytarza, a wszyscy chodzili po tym miejscu, jak by jej tam w ogóle nie było.