Zacznijmy od tego że ten "film" był o niczym. Sylwester, zabijają się, koniec. Najlepszy w tym filmie był chyba z początku Jakubik, jako jedyny zagrał dobrze, później już robi się las liściasty pełen aktorskiego drewna, nie wspominając już o niezwykle wyszukanych dialogach między bohaterami. Niestety jak wspomniałem wieje nudą, nic się nie dzieje. Trochę to smutne że Polska nie może zrobić swojego autorskiego horroru czy czarnej komedii, tylko musi wzorować się na wszystkim zza granicy. Takie moje pierwsze nawiązania: czerwone kubki i rzut piłką z ping ponga - witamy na stereotypowej imprezie USA, siekiera w drzwiach, czekaj, czekaj, czy to nie było Lśnienie... a pewnie tak, ale znając życie reżyser w wywiadach będzie mówił... Panie, scenariusz do tego filmu powstał grubo przed przyjściem na świat Kubricka. Pójdźmy dalej, motyw z pizzą rażąco przypominał mi ten z Home Alone, ale może to już moje czepialstwo. No i końcówka, jako zwieńczenie tego jakże wspaniałego dzieła polskiej kinematografii przygrywająca do wspaniałej (i tutaj nie ma sarkazmu) piosenki "The House of the Rising Sun" rodem wyjęta z "To już jest koniec" z 2013. Duchy imprezowiczów spotykają się w raju, wszyscy się cieszą, jest ślub, KONIEC. A na zwieńczenie całości, napisy stylizowane na te z "Bękartów Wojny" Tarantino to już był gwóźdź do trumny. Ja rozumiem że film miał być stylizowany na filmy Tarantino ,ale żeby nawet krój czcionki i kolor zżynać to już lekka przesada. I ok, ktoś może powiedzieć, że to było celowo, tyle że on nawet w 1% nie był podobny do jego filmów. Jak obejrzycie do końca to zobaczycie jego nazwisko w napisach pod sekcją podziękowania. Nie wiem czy on miał coś wspólnego z tym filmem, mam nadzieję że nie. Ode mnie 2/10.Byłoby 1 ale poszedł plus za "The House of the Rising Sun". Oglądają to przypomniały mi się stare czasy Kac Wawy.
Oj, takich tropów było tu dużo więcej niż Lśnienie (które samo zresztą zapożyczyło motyw z siekierą z innego, starego filmu):
- American Pie 2 - chłopaki, którzy przed kobietą dają homo-scenkę;
- To właśnie miłość - motyw uwieczniania tylko swojej ukochanej, pod pozorem robienia zdjęć całemu wydarzeniu;
- Spiderman - ta cała gadka o odpowiedzialności;
- Scott Pilgrim - pojawiające się nagle napisy nad postaciami np. o zawartości wódki;
Jestem przekonany, że przebieranie się za niedźwiedzia też skądś kojarzę, ale nie wiem teraz gdzie to było...
Ja pamiętam z jedego polskiego filmu "Futro". Tam był motyw przebieranek, choć nie wiem czy o ten film ci chodziło.
Ta scena na koniec to nie było żadne niebo czy czyściec tylko równoległy świat w którym nie doszło (jeszcze) do masakry. Jeśli chodzi o dialogi no to wydaję mi się, że tak właśnie rozmawia młodzież, więc nie oczekuj, że będą rozmawiać o fizyce kwantowej na zakrapianej imprezie. Oczywiście zostało to trochę podkolorowane. Jak zresztą wszystko w tym filmie. Jedyna rzecz, która mi przeszkadza to ten odrzut po strzale i to jeszcze przez drzwi. No i pod koniec filmu tak jakby amunicja w pistolecie się nie kończy. Ale wracając, fakt, fabuła to tam była śladowa. Porównałbym to trochę do innego filmu Mitji Okorna, czyli Listy do M. Tam też mamy zbiór historyjek, a wspólnym motywem są święta. Tutaj w pierwszych minutach filmu widzimy co się stało zeszłej nocy. Dla niektórych może to być spoiler i woleliby oglądać akcje chronologicznie. Ale taki zabieg też jest ciekawy, bo zastanawiamy się jak do tego doszło. Od momentu gdy pojawia się pistolet sprawa się trochę rozjaśnia, ale dalej nie wiemy co zabiło resztę.
Jeszcze wrócę do gry aktorskiej. Wydaję mi się, że było naprawdę dobrze, poza kilkoma wyjątkami. Ale plus za to, że wzięli młodych aktorów, a nie trzydziestolatków udających nastolatków.
To jak zrozumiałeś zakończenie udowadnia tylko, że nie oglądałeś tego filmu.
Fabuła to takie "short story" czyli niezwykłe wydarzenia w zwykłym życiu, zwykłych ludzi, których jest pełno na świecie, a to wszystko rozciągnięte wręcz do absurdalnych rozmiarów i zwrotów akcji.
Nawiązania do znanych filmów mi nie przeszkadzały, a nawet wywoływały uśmiech(lubię takie elementy w filmach).
To co mnie drażniło to nieskończona amunicja w pistolecie i taki "amerykański" styl imprezy, który nijak nie pasuje do polskich imprez.