Irański reżyser, który właściwie po raz pierwszy zrealizował film w tak nowym dla siebie otoczeniu – w Hiszpanii, w tymże języku i z latynoską ekipą aktorską, prowadzoną przez gwiazdy Penélope Cruz, Javiera Bardema i Ricardo Darína – we “Wszyscy wiedzą” opowiada historię na tyle uniwersalną, że ten iberyjski koloryt nie ma tu właściwie większego znaczenia. Liczą się – jak to zwykle u Farhadiego bywało – reakcje, relacje i interakcje między bohaterami. Być może po hiszpańsku intensywne i temperamentne, ale tak po ludzku po prostu pogmatwane. Ten dopracowany, wielowarstwowy storytelling to silna strona filmu, jego słabsza zaś to całkowity brak scenariuszowej subtelności oraz irytująco wręcz banalne dopowiadanie każdego wątku niemalże do całkowitego końca. A to właśnie niedopowiedzenia mogłyby uczynić z tej opowieści autentycznie wielkie kino.
Nie widzę tu telenoweli.
To raczej historia skoncentrowana na małej grupie postaci, a otoczka ma budować naturalny klimat hiszpańskiego wesela
No właśnie, to doprowadzenie do końca wątków w prosty sposób niestety jest minusem - brakowało mi tych niedopodwiedzeń, jakie były w "Rozstaniu". Z drugiej strony Farhadi absolutnie nie zatracił jednak umiejętności storytellingowych i z robienia obyczajowej historii czegoś o mocnym ładunku emocjonalnym, co wbija w fotel na te dwie godziny, dlatego bardzo to szanuję. Ale telenoweli tu nie widzę - właśnie ze względu na sposób narracji, jest to za odważny film jak na operę mydlaną.
polemizowałbym z tym doprowadzaniem wątków do końca , bo jednego z głównych wątków dot. sprawców nie doprowadził do końca , mamy jasne przesłanie kto z rodziny wie kto jest sprawcą ( zeby nie spojlerować nie napiszę kto to ) i co z tą wiedzą zrobią .
Zgadzam się. Ten film to w 100% jeden z odcinków telenoweli albo paradokumentu rodem z TVN