W Polsce tak to już bywa, że w filmach wałkują się ci sami aktorzy, znamy ich mimikę i gesty na pamięć. We "wszystkich nieprzespanych nocach" nie znam ani jednej osoby może poza reżyserem bo widziałem "F*ck for forest". Właśnie tego mi brakowało w naszej teraźniejszej kinematografii, której mało powiedziane nie lubię. Nowe twarze wbiły mnie w fotel. Oczywiście nie mowię o twarzach dosłownie chodzi mi o ludzi, ich grę aktorską. 0 manier, wyuczonych rzeczy, tylko czysta karta. Według mnie to w tym filmie jest najlepsze bo gdybym zobaczył kogoś znanego pewnie by mi się nie podobał. Czułem się jakby bohaterowie byli moimi świerzo poznanymi znajomymi, których poznaje ze strony, z której nie zna ich nikt. Sama samotność, tęsknota, miłość, smutek, próba pokazania szczęścia mimo jego braku w filmie pokazana idealnie - brawa za scenariusz i reżyserie. Są w tym filmie sceny perełki, które zapamiętam na długi czas np. Godzina W, wszyscy stoją a główny bohater tańczy na środku ulicy. Film godny polecenia, młodość pokazana z tej bardziej strasznej, prawdziwej strony. Soundtruck perfekcja, sama forma bardzo przemyślana, kreatywna... czego chcieć więcej?