kim dla głównego bohatera była matka Mary? dlaczego miała do niego pretensje o zniknięcie
swojego syna? skąd ta dziwna znajomość jej, Mary i Cheyenne'a? i dlaczego to z nią spotyka
się główny bohater w ostatniej, symbolicznej scenie? nie kumam tego wątku niestety:)
Może nikim :) Może ostatnia scena była tylko wytworem jej wyobraźni.. Spełnieniem marzenia, które w rzeczywistości się nie wydarzyło? Nie wiem, dlaczego zniknął jej syn, nie zostało na temat za wiele powiedziane.. Może pod wpływem jego muzyki? Może Cheyenne początkowo spotykał się z nimi, bo miał wyrzuty sumienia, podobnie jak zresztą chodził na cmentarz? Może powrót bohatera z jego inicjacyjnej podróży pokrywa się z motywem powrotu do domu - matki? Twórcy zostawiają nam tu pole do interpretacji.. :) I na tym polega geniusz tego filmu!
niestety nie zgadzam się z teorią, że film jest tym genialniejszy im mniej z niego rozumiesz po seansie. idziesz na łatwiznę. czekam dalej na odpowiedź, bo sądzę, że po prostu coś przeoczyłem.
Mam bardzo podobne odczucia. I też niestety nie obczajam kim byli Mary, jej mamuśka, brat, itd. Cały ten wątek jest dla mnie do ogarnięcia. Może za gupi jestem ;] Postać Cheyenne'a ciekawie przedstawiona przez Seana P. ale cała fabuła wydała mi się niezrozumiała i zgubiłem się w tym wszystkim. Nie w moim (może zbyt mało wyszukanym) guście.
Przecież to tak naprawdę nie ma żadnego znaczenia kim oni byli, ważne jak traktował ich Cheyenne i jak się nawzajem względem zachowywali.
jeśli jesteś kobietą to musisz być potwornie brzydka i gruba że sie takich kompleksów nabawiłaś. A twoje wypowiedzi tutaj bardziej pasują do żula spod dudki z piwem a nie do kobiety
zgadzam się,namieszali za dużo film o wszystkim i o niczym,chcieli zrobić coś mądrego ciekawego ale moim zdaniem wyszło nudna i niezrozumiale
nie powiedziałam, że im mniej rozumiesz po seansie, tym jest genialniejszym... zamysłem każdego filmu (z różnym skutkiem) jest spowodować to, że po obejrzeniu, nie będziesz się zastanawiać, co jutro ugotujesz na obiad, ale szukał możliwych interpretacji rozwiązań z różnych perspektyw. i kto powiedział, że wszyscy tu nie mają racji?! chodzi o dowolność: każdy rozumie to na swój własny sposób i to jest najpiękniejsze.. jeżeli reżyser chciałby Ci narzucić konkretną interpretację i wyjaśnienie.. podałby to na tacy i nie wątek na tym forum by nie powstał!! (jak to się dzieje choćby w bajkach disney'a). spróbuj zagłębić się w ten film i znaleźć swój sposób na zrozumienie... trzeba użyć mózgu, ale jeżeli to za trudne, trzeba szukać innych filmów, gdzie zakończenie będzie powielonym "żyli długo i szczęśliwie, każdy wie o co chodziło autorowi, idziemy coś zjeść, bo zgłodniałem/am".
Pozwolę się wtrącić. Na czym innym polega dowolność interpretacji, a na czym innym wrzucenie do kotła wątków, których nijak nie można skleić i pozbierać do kupy, a które tylko wywołują wrażenie głębi. Porównaj "dowolność interpretacji" zostawioną np. w "Dekalogu" chociażby w związku z postacią Artura Barcisia, a to, co zrobili tutaj - niby wiesz mniej więcej, o co chodzi, ale nawrzucali różnych pourywanych wątków i nie pozostawili właśnie nic, co by skłaniało do przemyśleń - ale widać nie musieli, bo i tak większość osób brak ogólnego kierunku poczytuje za kierunek, każdy ten kierunek wyznacza na swój sposób i wszyscy są szczęśliwi. A co to ma wspólnego ze sztuką i kunsztem twórcy, to ja nie wiem...
wątpliwe. z tego co kojarzę ten chłopak zniknął kilka miesięcy wcześniej, Cheyenne nie występował o 20 czy iluś tam lat. poza tym, gdyby zniknął/zabił się przez głównego bohatera raczej matka nie pozwoliłaby córce widywać się z nim.
A inny dziwny wątek, czyli superduper pickup. Dla mnie jak w 1 akcie wisi strzelba na ścianie, to w 3 ma wypalić. A tu co? Nico! Spalił kolesiowi jedynątaką brykę, obawiał się zemsty i wątek się urwał. Przy montażu wycieli zakończenie? To mogli wyciąć cały, bo inaczej to nie wiem co ten wątek wnosił do fabuły.
dokładnie. ten film aż roi się od wątków rozpoczętych i urwanych w połowie, straszny chaos. warsztatowo jest moim zdaniem bardzo dobry, ale scenariusz niestety kuleje.
wątek z tą bryką (jak tak to odbieram): właściciel pojazdu nie jedzie gdzieś tam ( nie pamiętam, ale chyba coś ważnego) ze względu na ten samochód, który ma dla niego ogromną wartość, a Cheyenne mu go niszczy, przez banalne przelanie oleju. Beznamietna rozmowa Ch. z innym kierowcą patrzących na palący się samochód świadczy o tym, że wartości materialne są mało istotne. Podobne znaczenie ma ten ponury zamek w którym mieszka Ch., a miejscem, które sprawia mu największą frajdę jest pusty, odrapany basen.
Ch. mimo wielkiej sławy przed 20-tu laty i ekscytującego życia, na "starość" zostaje sam, z paroma tylko lekko zdziwaczałymi i bliskimi mu osobami. Jest w dołku. Nie ma dzieci, z ojcem się nie znał. Wątki z chłopakiem, który boi się wody, ale dzięki Ch. przełamuje się i później, upokorzenie nazisty świadczą, że życia już nie zmienisz, ale możesz wiele naprawić, a rodzina i najbliżsi są prawdziwą wartością.
Chyba tak to wygląda, ale każdy ma prawo do własnej interpretacji. Ja też sporo nie kumam.
Film i bez wzniosłego przesłania jest świetny ponieważ: genialny Sean Penn, David Byrne i duch Talking Heads, Frances Mc Dermond - uwielbiam ją. A moja ulubiona scena, to wtedy gdy ten sympatyczny grubasek przychodzi z gitarą i razem z Ch. grają kawałek T.H. - boskie.
O tak, ta scena była świetna. A już kompletnie rozbawiło mnie, gdy mały zaczynał śpiewać a Cheyenne tym swoim zblazowanym głosem poinformował go, że dopiero sprawdza czy gitara jest nastrojona. ;D
Wątek z bryką był wątkiem pobocznym. I przecież dalej podróżował identycznym, tylko czerwonym, więc po prostu mu odkupił od razu.
Według mnie Mary była fanką oraz przyjaciółką Cheyenne'a. Ten natomiast traktował ją jak córkę. Chciał aby była szczęśliwa, usiłował ją wyswatać i pocieszyć po odejściu brata. Zapewne z Tonnym miał podobne stosunki. A ich matka? Z tego co zauważyłam nie było mowy o ojcu Mary, więc wspierał również ją przed i po zniknięciu jej syna.
To są tylko moje przypuszczenia. :D
Mary to siostra Cheyenne'a z tego winkia że jej matka jest również jego o czym świadczy ostatnia scena. Cheyenne wyruszył w drogę by odnaleźć nie tylko nazizowskiego zbrodniarza ale też siebie, własne zagubione ja- co poprzeć można rozmową telefoniczną jego z żoną "wyruszyłeś w drogę żeby się odnaleźć?"
właśnie, kluczem do tej zagadki jest ostatnia scena filmu. Cheyenne kończy swoją podróż, zamyka rozrachunek z przeszłością, mentalnie dorasta i pierwszą osobą z którą się spotyka nie jest jego żona tylko ta kobieta. też skłaniam się ku teorii, że to jego matka.
albo alternatywnie - ta kobieta to jego była, a Tonny być może jest synem Cheyenne'a. kwestie o tym, że rockman nie może mieć dzieci i, że Cheyenne ich nie ma nie muszą być dosłowne. być może nie wychowywał syna. co Wy na to?
Wersja, że była jego byłą również jest prawdopodobna. Jednakże wątpię aby Cheyenne był ojcem tego chłopaka.
Możliwe również, że po prostu przyjaźnił się z tą kobietą do wielu lat tzn jeszcze zanim przeszedł na emeryturę. Przyszedł wtedy do niej, ponieważ chciał pokazać, że w końcu dojrzał do dorosłego życia. :)
Cheyenne nie mogl byc ojcem Tonnego, poniewaz nie mial dzieci, o czym mowi w rozmowie z Rachel: }I dopiero teraz widze, }że ojciec nie może|nie kochać dziecka.Przez to, że nie mam dzieci, jestem taki p o p i e r d o l o n y. (cytat z napisow polskich, ale mam bez mint wiec nie powiem, kiedy to pada)
aha, przypomniało mi się dlaczego matka ta kobieta nie mogła być matką Cheyenne'a (już wczoraj to rozważałem, ale mam dziurawy mózg i muszę pisać posty na dwa razy:)). Cheyenne jest Amerykaninem, uciekł do Irlandii od ojca. co w Irlandii robiłaby jego matka? i czy nie towarzyszyła by mu na pogrzebie ojca? ta teoria jest jednak do dupy:)
schiz nic sensowniejszego nie da rady napisać. Ograniczone zwoje mózgowe mu na to nie pozwalają. Tak że jak już coś wygeneruje w swojej główce to potem to powiela w nieskończoność.
Też o tym zapomniałam. ;D
Poza tym jak już wspomniałam, że nie mogła być matką Cheyenne'a, ponieważ jest od niego młodsza lub w bardzo zbliżonym wieku.
a wtedy ch odpowiada: nie, jestem w nowym mexico, nie w indiach. Wiec twoja teoria upada :)
za moich czasow trolle byly zabawniejsze, a jak czegos nie wiedzialy, to siedzialy cicho