Nie, nie zgadzam się z opinią, jakoby było to arcydzieło w dorobku Allena (którego bardzo cenię i lubię). Uważam jednak, że to rzeczywiście bardzo dobry, niesłychanie interesujący film. Głównie ze względu na swoją niejednoznaczność i rozmaite możliwości "egzegezy". Spory o "jedynie słuszne" odczytanie filmu (np. czy to polemika z Dostojewskim, czy drwina itp.), jakie tu zauważyłem, trochę pachną mi arogancją, ale generalnie świadczą właśnie o tym, że jest to jednak dzieło sztuki, a nie jakaś deklaracja, czy manifest. Z tym filmem jest jak z dobrym obrazem - zależnie od tego pod jakim kątem na niego spojrzymy, światło padać będzie padać na niego inaczej i zobaczymy trochę inną opowieść, inne jej warstwy. Zależnie od naszego nastroju, poglądów, temperamentu, Allen opowie nam nieco różne historie. Ktoś napisał, że to polemika z Dostojewskim, czy "przeciwieństwo Zbrodni i kary". Ja tego tak nie odbieram. Dla mnie to raczej echo starych neuroz Allena - maskowany zwykle śmiechem lęk przed zimnym, pustym Wszechświatem, którym rzadzi chaos i przypadek. Zauważyłem też, że ludzie rozmaicie odbierają scenę z obrączką odbijającą się od balustrady. Ktoś napisał, że bohater wygrał mecz, chociaż piłka spadła po jego stronie siatki. Ja jednak uważam, że on ten mecz przegrał, chociaż nie został ukarany. Przecież kara byłaby (podobnie jak w wypadku Raskolnikowa) przyjęta przez niego z ulgą, ponieważ dawałaby przynajmniej cień nadziei na to, że świat nie jest jednak bezduszny i stochastyczny. Dlatego dla mnie on jednak przegrał swój mecz. Bo gra nie toczyła się z policją, ale ze światem, to był mecz o zasady ludzkiej egzystencji. W końcowej scenie ja zupełnie nie czuję, że on coś wygrał, Raczej czuję jego przerażenie - on wie, że poniósł klęskę.
Nie twierdzę, że to jakaś "słuszna wykładnia" filmu. Rozumiecie jednak o co mi chodzi? Ten film jest jak ziarno - zasiewa w nas nasze własne myśli, inspiruje. Allen to nie jest polonista z podstawówki, ktory podaje nam kawę na ławę "co poeta chciał przez to powiedzieć", nie znosząc sprzeciwu. I to jest właśnie świetne w tym filmie. Ponieważ przeglądamy się w nim sami. I może trochę ułatwić nam to lepsze zrozumienie tego kim jesteśmy i co robimy w życiu.
przegral na kazdej płazczyznie : 1) bo zniszczył miłość swojego zycia ......... 2) bo nie bedzie miał szansy odpokutowac swojej winy...... 3) bo on nie zazna szczescia ze swoja zona ..... 4) bo nie zapewni szczesliwego zycia swojej zonie ..............
5) bo zabił swopje dziecko...........
6) bo nie da szczescia swojemu narodzonemu synowi.............
a z drugiej strony co udalo mu sie zbudowac? zdradził wszystkie swoje ideały....... mysle, i jest to moje zdanie , ze ocena gł bohatera jest jednak jednoznaczna .... nie pozostawia watpliwosci.....facet wszystko przegrał.... ostatnim uderzeniem.............
No właśnie - to zależy. Jeśli życie nie ma głębszego sensu i jest jedynie grą przypadku, jeśli miłość jest jedynie chemiczno-neurofizjologicznym złudzeniem, to można utrzymywac, że gość wygrał. Pozbył się złudzeń, pozbył się kłopotu, uniknął kary, będzie żył dostatnio i wygodnie. Czy zdradził jakieś ideały? A czy w ogóle jakieś posiadał? Czy nie da nikomu szczęścia? Cóż z tego, jeśli szczęście nie polega dla niego na dzieleniu się nim z innymi. Itp., itd.
Niektórzy zobaczą w tym klęskę, inni zwycięstwo, jeszcze inni po prostu odkrycie prawdy o naturze rzeczywistości. I to jest w porządku. Ludzie będą myśleć.