nawet byśmy o nim nie usłyszeli. Według mnie zupełnie przeciętny. Tego typu "thrillery" kręcono w latach 80-tych. Kino w tym czasie poszło trochę do przodu, Allen niestety nie. Choć niewątpliwym plusem są dobre role.
Na pewno byśmy o nim nie usłyszeli, to fakt. No i mało w nim oryginalności i komplenie brak polotu. Jednak do końca obejrzałam, ale dla mnie to nie jest wybine kino. Zgodzę się też, że dobrze zagrane role. Głóny bohater ppopsuł jednak troche film tym, że ciągle mówił o szczęści. Allen chyba myśli, że musi podać wszystko na tacy widzom.
Tak jest niestety z większością filmów Allena. Role są świetnie zagrane przez bardzo dobrych aktorów, ale filmy jako całość są raczej przeciętne. Ale magia nazwiska działa. Może gdyby rzadziej je kręcił nie rozmieniałby pomysłów na drobne. Nie widziałam jeszcze Vicky Cristina Barcelona.
To prawda, zgadzam się. Gdyby nie fakt, że film wyreżyserował Allen większość z widzów pewnie nie zdecydowałaby się poświęcić czasu na obejrzenie go. Mnie skusiła rola Johannson, którą osobiście bardzo lubię. A swoją drogą... kawał porządnego dupka z tego Chrisa.
A mnie się podobał. Nie było wielkich zachwytów ale męczyłem się oglądając.
Fakt że to scenariusz i reżyseria Allena nie zmotywowały mnie tak bardzo jak Scarlett Johansson i Jonathan Rhys-Meyers który na plakacie wygląda trochę jak Joaquin Phoenix.