W filmie często pojawiał się monolog bohatera mówiący o szczęściu.. Jak wiele w naszym życiu zależy właśnie od niego, jak dużo zależy od przypadku. Na początku porównuje to to gry w tenisa kiedy piłeczka po uderzeniu w siatkę przez chwilę balansuje nad siatką i pojawia się chwila niepewności na która spadnie stronę, na co już tak naprawdę nie mamy wpływu. Ten moment strasznie mnie wciągnął w film. Później podobna sytuacja ma miejscy gdy bohater wyrzuca obrączkę pochodzącą z upozorowanego zabójstwa i kradzieży a ta odbija się od barierki i nie wpada do rzeki. Myślę, że to był dla Chrisa jego "moment szczęścia" , bo dzięki temu obrączkę znalazł jakiś narkoman i przez to przestał być w kręgu podejrzanych. Tylko czy to co wydaje się być szczęściem w danym momencie rzeczywiście nim jest? Chris sam później rozmawiając z zabitymi kobietami mówi że chciałby sprawiedliwości.. Nie zastanawialiście się ile w naszym życiu było przypadkowych rzeczy, zdarzeń o których nawet nie wiemy że w innym momencie, w innej sytuacji w ogóle by się nie wydarzyły? Chyba całe życie składa się z przypadków...