Zauważyliście podobieństwo? Wydaje mi się, że Woody Allen garściami czerpał z powieści Dostojewskiego. "Wszystko gra" maluje się dla mnie jak współczesna "Zbrodnia i kara". Choć brakuje tu kary. Wydaje mi się jednak, że ten film pokazuje, że samo popełnienie zbrodni staje się karą dla przestępcy, to że musi z tym żyć. Co o tym sądzicie?
Też mi się bardzo rzuciły w oczy motywy ze 'Zbrodni i kary' w trakcie oglądania filmu. Jonathan Rhys-Meyers świetnie odegrał rolę gnębionego wyrzutami sumienia mordercę, a Scarlett Johansson znowu dała popis swoją grą aktorską. Woody Allen wyreżyserował kolejne arcydzieło i bardzo mi się podoba, że sięgnął do klasyki literatury światowej.
Na pewno film ma powiązanie z książką, chociaż każdy może mieć własną interpretacje. Mógłbym go oglądać codziennie.Rewelacja.
a czy przypadkiem na poczatku filmu nie ma sceny w ktorej lezy ksiazka???? i to byl wlasnie dostojewski ze zbrodnia i kara. i pozniej byl gdzies powiedziany chyba ten cytat "byla zbrodnia musi byc i kara" czy cos podobnego :P ale film naprawde swietny
doma114 ma rację całkowitą. Główny bohater czytał powieść Dostojewskiego na początku. Ogólnie Woody Allen jest mocno zajarany Dostojewskim zobaczcie np. Sen Kasandry. Przed chwilą skończyłem oglądać, mnie ten film trochę męczył ponieważ ten Chris pogrążał się wszystkim co robił.. gupek;)
Tak, ja też to zauważyłam. Widocznie Allen jest zafascynowany Dostojewskim, lub po prostu brak mu pomysłów na film ;)
Allen nie ukrywa powiązań z ksiażka jest tez scena gdy ojciec jego dziewczyny czyta własnie zbrodnie i kare
Garściami czerpał??? Wybacz, ale podejrzewam, że nie czytałeś Zbrodni i kary, jeśli nie widzisz, że JEDYNYM wspólnym motywem jest tu zbrodnia. Raskolnikow był zupełnie innym typem bohatera, inne nim kierowały motywy, inne pobudki, był rozdartą cierpiącą nad niesprawiedliwoscią świata duszą. Chris natomiast jest ambitnym człowiekiem, żądnym pieniędzy i pozycji, któremu kochanka staje na drodze. O braku kary już nawet nie wspomnę, bo to przekreśla to całe marne porównanie. Owszem bohater czyta Dostojewskiego, ale tu raczej chodzi o pokazanie oczytania i kultury Chrisa. Równie dobrze możecie doszukiwac się znaczeń w tej operze, Traviacie, na którą poszli. W tym utworze z kolei jest burzliwy romans.
Zgodzę się natomiast na ogólne porównanie, czyli i tu i tu jest wrażliwy, inteligentny człowiek, który jest gotów na wiele aby osiągnąc lepszą pozycję w świecie, tyle, ze Raskolnikow i jego bliscy żyli na skraju nędzy i mordujac lichwiarkę kierował się szlachetnym pobudkami, chciał uratowac swych bliskich. Chris natomiast jest człowiekiem chciwym i wygodnym, skrajnie egoistycznym.
Podejrzewam, że szafujecie tym porównaniem do Zbrodni i kary tylko dlatego, ze wiadomo iż Woody Alenn lubi Dostojewskiego.
Film jest świetny, ale to szukanie na siłę intelektualnych głębi, proszę... Czy naprawdę trzeba dzielic filmy Allena na te egzystencjalno-bergmanowskie i na komedie o neurotykach? Czy koniecznie trzeba wkładac "Match Point" na siłę do jednej z tych dwóch szufladek?
Hehe, absolutnie zgadzam się z Vesper_Lynd, porównanie jednego i drugiego jest strasznie naciągane. Aczkolwiek przypomniałem sobie scenę z filmu, w której Chris czytał "Zbrodnie i karę", a następnie sięgał do jakiegoś opracowania twórczości Dostojewskiego, tak jak by nie rozumiał tej książki. Być może to miała być sugestia, że się nią zainspirował (później ginie stara kobieta, której zabiera błyskotki), ale źle ja rozumiał lub chciał więcej wiedzieć o pisarzu żeby zaimponować teściowi. A może po prostu miała to być przepowiednia nadchodzącej zbrodni. Akurat w tym przypadku udało się uniknąć kary ("głupi ma zawsze szczęście"), mimo że piłka spadła po stronie serwującego.
kary to udało się uniknąć właśnie DLATEGO że piłka spadła po stronie serwującego, a nie MIMO. gdyby nie spadła, pierścionka z nazwiskiem i datą ślubu nie znalazł by jakiś narkoman, który zginął i został posądzony o zbrodnię
Łał... Ale to właśnie Wy - Vesper_Lynd i Glanc stosujecie wymyślną ekwilibrystykę, żeby zaciemnić oczywiste podobieństwo filmu do Zbrodni i Kary :) Dziesiątki różnic, które przecież można by z łatwością znaleźć wcale nie przekreślają tego, że Allen nawiązywał do dzieła Dostojewskiego. Przecież gdyby Chris tak jak Raskolnikow żył na skraju nędzy i gdyby zamordował kogoś kierując się "wyższymi celami", albo gdyby film skończył się karą dla Chrisa, to można by go nazwać "Zbrodnia i Kara" i dać sobie spokój z udawaniem. Tyle, że Allen nie chciał kręcić adaptacji, ale własną wariacje na temat zbrodni we współczesnym świecie. Różnice pomiędzy Raskolnikowem i Chrisem są jawnym komentarzem jak bardzo "świat zszedł na psy". Kiedyś zabójcami byli idealiści (wiadomo, że raczej w dużej mniejszości :) ), dziś są nimi karierowicze. Tyle tylko, że i Rodiona i Chrisa dotyka ten sam wirus pragmatyzmu, który każe im usunąć ze swej drogi niepotrzebne przeszkody. Raskolnikow myśli "zabiję nikomu niepotrzebną staruchę, uszczęśliwi to wyzyskiwanych studentów", a Chris "zabiję nikomu niepotrzebną kochankę, uszczęśliwi to mnie i moją rodzinę"
Jeszcze ta przypadkowa ofiara i kradzież biżuterii... yeah... doprawdy, nawiązanie jest naciąane :) Chyba trzeba by było przenieść akcje do dziewiętnastowiecznego Petersburga, żebyście podobieństwa zauważyli :)
pozdro
Pewnie, że jest podobieństwo i Allen wcale tego nie kryje. Inaczej nie byłoby sceny w której główny bohater czyta "Zbrodnię i karę". Chris i Raskolnikow myśleli, że jak raz ubrudzą sobie łapki krwią, to nic się nie stanie. Potem to już tylko piękny wspaniały, świat. Obydwaj bardzo się mylili.
wy tak na serio, czy jaja sobie robicie???? toczka w toczke to samo
i niemożliwe jest tego nie zauważyć, przecież to jest powiedziane wprost.
Ja się zgadzam kompetnie. Tylko, że (uwaga jeśli jesteście wrażliwymi fanami Allena to nie czytajcie dalej)po oglądnięciu filmu miałam wrażenie, że Woody jakby opacznie zrozumiał książkę (może po tym jak na filmwebir się naczytałam jaki ten film podobny do "Zbrodni i kary". Teraz mnie oświeciłeś. Są jednak jeszcze pewne podobieństwa np. pewne przekonanie głównego bohatera o swojej wyjątkowości, bohater gubi biżuterię (łup) i zwraca podejżenie na jego znalazcę(narkomana lub malarza)do tego bohater jest inteligentny, niejednoznaczny, bardzo dobrze planuje zbrodnię i wszystko mu się udaje w dużej mierze dzięki szczęsciu.
No wlasnie zamiescilam podobna, niezalezna opinie w temacie piwrwszym.
Zgadzam sie calkowiecie! Jedyne z czym sie nie zgodze, to z tym, ze Raskolnikov dzialal z powodu szlachetnych pobudek. Maly lup niewnoszacy zbytniej poprawy materialnej nie byl celem inteligentnego, egocentrycznego, psychopatycznego Raskolnikova, ktorego marzenia i ambicje wykraczaly poza swiadomosc i moralnosc przecietnego smiertelnika.
Nie ma zbrodni bez kary - o wiele gorszą karą dla głównego bohatera było to, co go spotkało, niż jakby miał iść do więzienia. Musiał patrzeć w roześmiane i nieświadome niczego oblicza swoich bliskich, podczas gdy w jego wnętrzu rozgrywała się walka z wyrzutami sumienia.
Ale ja tam wolę Raskolnikowa <3
Ja też wolę Rodiona ....Nie wiem ,co sądzić o tym filmie.Własnie mam fazę na Dostoja i jest tu wiele zdaje mi się zaczerpnięte z innych jego powieści...jakieś takieś dziwne odczuwam wrażenie.eh
Ja zamierzam sobie właśnie obejrzeć ten film, bo go jeszcze nie widziałam - ale, hej, nie zapominajcie, że Raskolnikow był podłym leniem o zgniłym wnętrzu, a właściwym powodem zbrodni, było, nie ulżenie innym w cierpieniu, tylko sprawdzenie prawdziwości jego wydumanej teorii o wybitnych jednostkach i przekonanie się, czy sam jest takim "Napoleonem wszechczasów". OK, w końcu się nawrócił i tak dalej, ale przez długi czas jedyne, co sobie zarzucał, to słabość charakteru, bo przecież takiej wybitnej jednostce nie wypada mieć żadnych wątpliwości kiedy przelewa krew...
A dla mnie ta jego przemiana jest trochę naciągana... Swym wydumanym przesłankom powierzył całego siebie i nie uwierzę, że zwykła miłość (a czy w ogóle ją odczuwał?) mogła zmienić jego postrzeganie świata. Ale to już offtop ;>
Ja mysle, ze epilog, zakonczenie wciaz sugeruje, ze Raskolnikov nie zmienil fundamentow swego myslenia o sobie i swiecie. Zakonczenie jest otwarte. Zbyt duzo jest tam subtelnosci, by myslec o tym, ze Raskolnikow sie nawroci, odkupi wine cierpieniem, ale to nie znaczy, ze zmienil calkowicie sposob myslenia. Tytul - zdrodnia i kara (czy odkupienie) sugeruje tylko jedno przewinienie i kare za nie. Mozna poniesc kare i wciaz byc grzesznikiem ;-)
Myślę, że ze ze "Zbrodni i kary" czerpał główny bohater filmu, najpierw ją czytał, a później na jej podstawie dokonał zbrodni.
Myślę, że mało kto przeczytawszy Zbrodnię i karę jest entuzjastycznie nastawiony do popełniania zbrodni, jako że książka ukazuje wszelkie mroczne konsekwencje takiego czynu...
Natomiast podobieństw między filmem i książką jest naprawdę wiele; choćby sama scena zbrodni: podejrzliwa staruszka, lekko uchylająca drzwi zamknięte na łańcuch (niemalże kopia z Dostojewskiego), nieudolne zabójstwo, osoba dobijająca się z zewnątrz, podczas kiedy morderca stoi przy drzwiach i z wstrzymanym oddechem nasłuchuje... A potem jeszcze tłumaczenie, że śmierć staruszki była nieunikniona - 'cywilne ofiary wpisane w plan akcji' - dokładnie jak nasz Napoleon Raskolnikow; po trupach, byle do celu.
A tych scen jest znacznie więcej. Jeśli ktoś pisze, że film nie nawiązuje w silny sposób do książki, widocznie dawno (czy też nigdy) nie pokusił się o jej przeczytanie.
A według mnie Allen czerpał z książki a głównym dowodem na to jest choćby przedstawienie sceny śmierci zarówno starszej pani jak i Alony Iwanowy ze "Zbrodni i kary", jestem nawet w miarę bieżąco z książką bo przerabiałem ją całkiem niedawno i według mnie moment gdy Chris wyciąga swoją strzelbę, jest tym samym zawahaniem jak w przypadku Raskolnikowa gdy ten z kolei wyciąga siekierę. Kolejna podobną sytuacją jest ta gdy starsza pani idzie po jakieś lekarstwa i na chwile traci Chrisa z zasięgu wzroku a w powieści Alona odwraca się do zabójcy plecami, w powieści Lizawieta jest w ciąży Nola też, możliwe jest odwrócenie znaczenia postaci ale fakty jakby podobne, także zabranie ze sobą klejnotów i biżuterii po dokonaniu zbrodni. Największym i najbardziej uderzającym podobieństwem jest przedstawienie oczekiwania za drzwiami po popełnionym morderstwie. Co wy o tym myślicie?
Także cechą wspólną obu dzieł - nie wiem, czy się ze mną zgodzicie - były teorie idealistyczne Chrisa i Rodiona. Raskolnikow przyjął, że jednostka wybitna może rozporządzać życiem innych ludzi wedle własnego uznania (bo przecież jest wybitna i wie najlepiej, co jest dobre, a co złe), a dla Chrisa gwarancją sukcesu był nie talent czy zdolności, ale szczęśćie. Nie chodzi mi o podobieństwo między nimi, ale o to, że one BYŁY i kierowały rozumowaniem obu bohaterów... i miały zaprowadzić ich na sam szczyt. Podobało mi się powtórzenie ruchu piłki i obrączki.
Nie bez powodu "Zbrodnia i kara" jest ukazana na początku filmu :) Ja akurat jestem w trakcie czytania ponieważ przerabiamy to obecnie w szkole. A film dopiero co skończyłam oglądać. No tak, jak już ktoś powiedział jest zbrodnia, nie ma kary. Chyba że za kare uważamy gnębiace głównego bohatera wyrzuty sumienia.
W obydwu przypadkach bylo zabojstwo tej wlasciwej osoby i przypadkowej oraz byl moment ze ktos sie zblizal do miejsca zbrodni. Detektyw, ktory zna prawdziwego sprawce. Odstepstwem jest nieprzyznanie sie mordercy.
Niekoniecznie jest to odstępstwem.. Przecież nie wiemy co dzieje się później. Kompozycja otwarta pozostawia nam furtkę, za którą możemy obsadzić różne zakończenia... Być może zrobi tak jak w swoich imaginacjach; przecież wtedy rozmawiając ze swoimi ofiarami powiedział, że chce się przyznać do morderstwa w imię sprawiedliwości...
Nie powiedział, że CHCE się przyznać. Powiedział, że jeśli sami go znajdą, będzie to dowodem na istnienie sprawiedliwości.
Allen Zbrodnię i karę wziął już na warsztat w rewelacyjnym filmie Zbrodnie i występki. Polecam. Wszystko gra ma prawie identyczną fabułę, ale jest o wiele gorszy, w Zbrodniach i występkach ten sam motyw został lepiej przedstawiony, były jeszcze żarty o holocauście i ciekawi bohaterowie, Wszystko gra bardzo mnie zawiodło.
hehe "wszystko gra" to współczesna "zbrodnia i kara"
ogólnie to bardzo dobry film
polecam tym co nie widzieli
'a czy przypadkiem na poczatku filmu nie ma sceny w ktorej lezy ksiazka???? ' Tak były.
faktycznie. ewidentnie motyw zaczerpnięty ze Zbrodni i Kary. i w jakim stylu :) film bardzo mi się podobał, ale nie mogłam zcierpieć, że wszystko uszło mu na sucho.. doceniłam Scarlett Johansson po tym filmie. pozdrawiam
dostrzegam jedno podobieństwo - zbrodnię. Rodion to inny typ bohatera tragicznego.
jednak film zdecydowanie świetny. Momentami doprawdy miałam ochotę zabić Chrisa, a rzadko mam coś takiego, że aż tak mocno angażuję się w film. Jestem zdecydowanie na tak dla produkcji w tym stylu.
Uważam, że to jest bardzo swobodne nawiązanie do "Zbrodni i kary" - i to z rozmysłem tak potraktowane przez Allena. Nie wiem jak wy, ale ja odczułam "te podobne" sceny jako subtelną kpinę okraszoną diabelskim chichotem reżysera - że historia lubi się powtarzać. Film bardzo interesujący.
Tak, było jawne nawiązanie do Zbrodni i kary, jest przecież nawet scena, w której bohater czyta Dostojewskiego. W filmie najbardziej spodobał mi się zwrot akcji- z romansidła nagle zmienił się w hmmm moze krymianał to już za dużo powiedziene, ale coś na ten kształt. fakt faktem- ,,Wszytsko gra" zaskakuje!
odniesienie jest ewidentne, jestem świeżo po przeczytaniu książki i objerzeniu filmu i podobieńst zauważyłam wiele, np scena samej zbrodni: zabija jedną osobę 'przez przypadek', bierze błyskotki, jest cały czas w mieszkaniu podczas gdy ktoś próbuje wejść do środka. Oczywiście największą różnicą jest samo zakończenie, w filmie bardzo cyniczne.
tak dokładnie, tylko odniesienie jest "odwrócone", bohater filmu upozorował zbrodnię na podstawie autentycznej zbrodni z ksiażki. Tam przypadkowo ginie siostra lichwiarki- ten motyw wykorzystał bohater i upozorował, że dziewczyna równiez ginie niby przypadkowo, Rodion dokonał kradzierzy dla pozyskania środków, bohater upozorował, że potrzebuje środków. Przewrotne, ale ewidentne nawiązanie.
'hehe "wszystko gra" to współczesna "zbrodnia i kara"' -z tym jednak bym się nie zgodziła. przegięcie w drugą stronę. nawet samo zakończenie o tyym świadczy. można by było nazwać film odniesieniem reżysera do książki ale nie adaptacją!