coś tam przedstawia, jakąś historyjkę; jest to płynnie opowiedziane i może jest zaskakujące; i zagrane odpowiednio do przedstawianych postaci; ale co więcej???
to że, jak niektórzy piszą jest muzyka operowa?? że wykorzystał motyw z Dostojewskiego?? no ale co z tego wynika??
Bo jak dla mnie nic. Nie da się współczuć głównemu bohaterowi, bo jedyne na czym mu zależy to kopulacja jak królik; jakby się pojawiła kolejna blondynka, to znowu myślałby "ptakiem" a nie głową;
no i nic z tego nie wynika;
nie ma się czym podniecać;
aczkolwiek początek miał bardzo interesujący i spodziewałem się czegoś niesamowitego filozoficznie i życiowo; a okazało się, że jest to film o nimfomanie i do czego prowadzi zbyt duży poziom pobudzenia seksualnego;
Zacznijmy od tego, że nie istnieje ktoś taki jak "nimfoman", ten wyraz występuje jedynie w rodzaju żenskim i jest żeńskij odpowiednikiem seksoholika, więc radzę nie cynić werbalnie, póki sie nie ma pewnosci co dane słowo oznacza;)
Każdy film przedstawia "coś tam" "jakąś historyjke", niektóre są głębsze, niektóre płytsze. W przypadku tego filmu ma się doczynienia z głębszą historyjką. Mozna tu się powołać nawet na "Makbeta". Który gdy wpadł w wir spisków, gotów byl się w rezultacie posunąć do morderstwa.
Głowny bohater "Match Point" zaczyna od kłąmstw, napędzanych dziką męską instynktowną żądzą w kierunku pięknej kobiety i również konczy na morderstwie.
Z tym ze w tym filmie dołączony do tego wiru jest wątek szali, która niekiedy przechyla się na naszą strone, a niekiedy na cudzą. Chris ma doczynienia z duża dozą szczęscia, jakie mu sprzyja. Jest to przykład tego, ze nawet takim skurwysynom uchodzi na sucho - wszystko, jakos specjalnie nie musiałam głeboko kopac, by takiego znaczenia owego filmu się doszukać.