Myślę, że to nawet fajny film, jednak w zakończeniu czegoś mi zabrakło. Taki niedosyt, że po tej masakrze Chris jakby nigdy nic wrócił do normalnego życia. Moim zdaniem, po prostu był tchórzem; wszystk było pięknie: miał z jednej strony bogatą żonę, świetną pracę u teścia a z drugiej ponętną kochankę; jednak gdy idylliczne życie zaczęło być zagrożone (przez Nolę, która nalegała by rozwiódł się z Chloe) ten zamiast ponieść odpowiedzialność za swoje czyny i zachować się jak facet z jajami wybrał (dosłowne) "uciszenie" kochanki. Wiadomo, że łatwo jest mówić bo w realu raczej nikt by nie zrezygnował z dostatniego życia wiedząc że "nie ta kochanka to inna" no ale jednak patrząc przez pryzmat tego, że to tylko film- to większość spodziewała się chyba innego zakończenia.
Dla mnie zakończenie jest najmocniejsza stroną tego filmu. I Wydaje mi się, że właśnie dlatego że spodziewamy się innego finału - oczekujemy sprawiedliwości- taka końcówka pokazuje że nie wszystko jest jednak schematyczne i przewidywalne. Zbrodnia nie zawsze musi iść w parze z karą, a zbrodniarz może być w stanie udźwignąć ciężar swojej winy.
A sprawiedliwość? - wszyscy byśmy jej chcieli, nawet Chris, który mówi na koniec:
"To by pasowało jeśli aresztowanoby mnie i ukarano.
Przynajmniej mogłaby by być chociaż mała oznaka sprawiedliwości.
Jakaś mała.... nadzieja na to." Niestety okazuje się, że ta jest ślepa, a wszystko zależy od przypadku. Pesymistycznie.