Podobał mi się zabieg, który sprawił, że banalna rozmowa o istocie szczęścia w życiu człowieka stała się osią wydarzeń. To właśnie szczęście , tak zanegowane przez pozostałych uczestników rozmowy (oczywiście poza Nolą Rice-która posłała swojemuu przyszłemu oprawcy niezwykle porozumiewacze spojrzenie) pozwoliło na to, by morderca uszedł karze. Oczywiście tej wynikającej z przepisów prawa. Sam natomiast skazał się na -własne, autodestrukcyjne, wydaje się wieczne - więzienie.
Nie został ukarany, a tego do "zmartwychwstania" potrzebował bohater Dostojewskiego.
Tak więc świetnie ukazana została "przewrotność" szczęścia, bo czy tak naprawdę - ów odciążające go z zarzutów odnalezienie pierścienia strarszej Pani - pozwoli mu normalnie żyć? Chyba nie, "czasami lepiej się nie urodzić"..