Witam. Przed napisaniem tego zapoznałem się z widniejącymi już tematami dotyczącymi tego filmu. Zastanawia mnie sprawa powrotu Jonathana na lotnisko. Gdy spotyka Panią kelnerkę hotelową, chłopca od gumy oraz robotników. Jak ma się to do całości. Skąd oni tam? Może być tak, że cała ta podróż w ogóle nie miała miejsca i była wytworem wyobraźni (ale w sumie to mało prawdopodobne). Czy tylko Jonathan ich widział jako amerykańskie odpowiedniki ukraińskich ludzi. Bo niby skąd ziemia która została rozsypana po tym na grobie dziadka. Rzecz jasna, że mogła to być zupełnie inna ziemia z dowolnego zakątka świata. Czy to są jakieś dwa równoległe "światy" Alex na Ukrainie oraz Jonathan w Ameryce. Rozumiem wątek dziadka, dlaczego popełnił samobójstwo, klei mi się to. Nie czytałem książki która jak się dowiedziałem sporo może wyjaśnić ale ta sprawa mnie nurtuje. Gdyby ktoś mnie naprowadził byłbym wdzięczny. Dziękuję z góry i życzę miłej niedzieli!
Oglądałam ten film 7 razy i nadal nie wiem skąd ci ludzie na lotnisku, co oni (być może) symbolizują. Ale w książce "Wszystko jest iluminacją" z tego co pamiętam niczego takiego nie ma. Poza tym książkę bardzo polecam, ukazuje całą historię raz z perspektywy Jonathana, raz z Alexa, poza tym znajduje się tam pominięta w filmie historia Trachimbrodu, prapraprapraprababci Jonathana i w ogóle no. Polecam.
PS Twój nick pochodzi z "Konesera"? :D
Myślę, że odpowiedź na Wasze pytanie zawiera sam tytuł filmu lub rozwijając: "Wszystko jest iluminowane światłem przeszłości" - to kim jesteśmy, co robimy, gdzie mieszkamy i czym się zajmujemy jest zależne od wyborów naszych rodziców, dziadków, pradziadkow... Tak jak to opisywał Alex.
"Ludzie na lotnisku" w rzeczywistości tam nie byli, to raczej symbol tego, że MOGLIBY na nim być, gdyby urodzili się w USA co nie było zależne od nich. Równie dobrze Jonathan mógł się w ogóle nie urodzić lub przyjść na świat na Ukrainie.
Ja tak rozumiem ostatnie sceny, może się zgodzicie? ;)
Zgadzam się, rozumiem tę wieńczącą film scenę w podobny sposób. Jest to moim zdaniem metafora, za pomocą której reżyser próbuje zbliżyć te dwa totalnie różne (na pozór) światy: Amerykę i Europę Wschodnią. Tak, jak wspólna podróż zbliżyła Aleksa i Jonathana, mimo tylu różnic między nimi. Przy pierwszym spotkaniu wszyscy ci ludzie wydali się Jonathanowi obcy, wręcz wrogo nastawieni, a po momencie "iluminacji" patrzy na nich jak na starych znajomych. Ta scena moim zdaniem ilustruje motto filmu: przeszłość określa i naznacza teraźniejszość.