Nie umiem przywołać nawet fabuły tego filmu. Jest sobie wujek Boonmee, ma plantację czegoś tam z czego pewnie robią szampony do włosów, a podczas kolacji pojawiają się jakieś duchy (czy może poprzednie wcielenia?) - nie jestem pewien. Złota Palma my ass: stosunek z rybą i plakat z neoorientalnej creepypasty. Mam wręcz wrażenie, że ten film to satyra na tych, którzy wszystko czego nie rozumieją nazywają sztuką.