O co chodzilo z tymi strefami czasowymi?
[SPOILER]
Chodzi mi glownie o ten motyw z konca filmu, kiedy glowni bohaterowie majac malo czasu
biegna do innej strefy czasowej zeby... No wlasnie, zeby co? Co zyskaliby po dotarciu do
innej strefy? Dodatkowe minuty? Przeciez za przechodzenie stref raczej sie placilo niz
dostawalo czas. Czas lecial tez z ta sama predkoscia w kazdej strefie. Tak wiec po co oni
tam biegli? Co im by to dalo? Mieli tam zabunkrowany czas na czarna godzine?
I jeszcze ta scena kiedy bohaterowie uciekają samochodem, policja robi blokadę przed przejazdem do kolejnej strefy. Tylko ta blokada taka żałosna że można przez nią przejechać nie taranując żadnego policyjnego samochodu.
ta scena jest zupełnie bez sensu i nie tylko ta, ale wyobraź sobie że masz milion pln i oddajesz je bezdomnym, a za chwilę umierasz bo nie masz kasy np. na leki, tak właśnie można to odebrać, zero logiki (tym bardziej, że oboje chcieli przeżyć) niby dobry pomysł na film, nawet się napaliłem, ale to była strata czasu.
milion amerykański to nasz milion, bilion amerykański to nasz miliard :) a film bardzo fajny, mimo tych niedociągnięć, o których piszą ludzie wyżej. myślę, że banki były bez ochrony, bo ludzie byli zbyt zastraszeni przez system, żeby w ogóle odważyć się na nie napaść, to samo z przekraczaniem stref. to działo się w przyszłości, więc możliwe, że wiele lat żyli w takim systemie, gdzie np. za każde przestępstwo groziła śmierć (to tylko moja interpretacja filmu) i potem byli na tyle zastraszeni i "posłuszni", że ochrona już nie była potrzebna. a to, że nie wzięli sobie czasu z tego miliona rzeczywiście było bez sensu;)
Mimo wszystko jesli nawet za napad grozilaby kara smierci to przy braku napadu tez czekala na ludzi smierc. Nie mieli nic do stracenia.
Dla mnie oni byli jak roboty - już dawno zapomnieli o wolnej woli, potrafili tylko codziennie przychodzić do pracy, żeby zyskać kolejny dzień życia. Dlatego działania Willa i Sylvie były tak rewolucyjne. Ten film przypomina mi trochę zniewolenie umysłu jakie pokazywano w "1984" (chociaż oba filmy są od siebie oczywiście bardzo odległe), tam ludzie też nie mieli za bardzo woli walki (ale tam przynajmniej mieli się czego bać).
milion to milion, w każdym języku ilość zer ma tę samą wartość :P i to że nei wzieli pieniedzy nie bylo bez sensu, bo troche mieli inne zmartwienia na glowie, np time keepera za plecami :P (Cillian w tej roli świetny jak zawsze) :D
To tak jak z bieganiem na tramwaj czy autobus. jak sprintujesz przez kilka ste metrow to nei martwisz sie ze nie masz czy nei odbiles biletu :P
a co do teorii ze sposob w jaki zostali wychowani ksztaltowal ich zachowania to 100% sie zgadzam. Tyle ze z ta smeircia przesadziles :P
Czy to w igrzyskach smierci czy tutaj czy w wielu innych filmach takie podzialy klasowe wlasnie eg dystryktow sa bardzo ciekawie zintepretowane i pokazuja psychike tlumu :) Wiemy ze cos jest zle, nei zgadzamy sie z tym, ale klasa rzadzaca tego oczekuje wiec nie walczymy... w zyciu codziennym dzieje sie to samo...
przeczytałam kilka pierwszych postów, na całe 50 nie mam czasu, ale co do głównego wątku: Nie chce mi się wierzyć że tyle ludzi nie może się domyśleć o co chodziło. wiele filmów czy filozofii funkcjonuje na zasadzie świata podzielonego na dystrykty. i zawsze im dalszy numer tym niższa jakość życia. To trochę jak ze strefami w londynie xD
Więc wyobraźcie sobie że całe życie żyjecie w slumsach i nagle macie pieniądze na pociąg do paryża czy NYC. nie chcielibyście tam się udać? Skoro was stać? Więc ludzie dostali czas by móc zobaczyć lepszy świat. Nareszcie byli na tyle bogaci by poczuć co to jest życie w wyższym dystrykcie. a opłaty bramkowe to nie jest depozyt na czarną godzinę -.- u nas jak jedziecie autostradą (o ile jakąś znajdziecie xD) to też płacicie na bramce ;) Ang funkcjonuje na troche innych zasadach niż polski :P
Generalnei film bardzo dobry, porusza ważny temat :) Czy życie jednostki jest ważniejsze od ogółu? Czy są ludzie i podludzie? Jak dalece człowiek może się wyzbyć empatii? ;))) b db film :)
Ech, kompletnie nie zrozumialas pytania. Nie interesuja mnie ich pobudki moralne, ale to jak pobiegniecie do innej strefy mialo im uratowac zycie. Zreszta, udalo sie to (prawdopodobnie) wyjasnic. Wszystko wskazuje na to, ze mieli tam skrytke z ukrytymi pieniedzmi. Mimo wszystko nadal fakt, ze nie wzieli sobie wiecej pieniedzy z tego miliona jest kompletnie bez sensu. Nawet jesli mieli tego timekeepera na plecach. A co do reszty wypowiedzi to moze film porusza ciekawe tematy, ale niestety w ogole nie trzyma sie kupy. Jakbys przeczytala te 50 postow to znalazlabys przynajmniej kilka nie majacych sensu motywow. A to tylko jeden watek. Z tego co widze pod tym filmem jest sporo watkow, ktore poruszaja niescislosci, ktore pojawiaja sie w tym filmie. Ogolnie, film moze i dobry, ale scenariusz pisany byl chyba w pospiechu i "na kolanie".
moze nie tyle scenariusz co realizacja, bo nie zapominajmy ze skrypt jest mocno okrojony w kazdym filmie. a co do tego ich uciekania to tak jak wczesniej pisalam albo przynajmniej chcialam napisac, nie mogli biec w innym kierunku bo chcieli odciagnac timekeepara od ludzi ktorych starali sie ratowac, no i tak jak juz duzo pisalo mieli gdzies schowane zapasowe minuty ;)
A co do pobudek moralnych jak to nazwales, czasem sa wazniejsze od innych rzeczy... Jakby im zalezalo na zyciu w dostatku a nie morlanosci to nie robili by tego co robili ;)
Swoja droga troche mnie to denerwuje ze niewiele osob oglada film dla jego przekazu, bardziej dla efektow, jatek i innych niezbyt waznych rzeczy, Zamiast przemyslec filozoficzne watki czy jakas retoryke wszyscy czepiaja sie brakow w realizacji w scenariuszu cyz w grze aktorskiej, nawet jezeli nie sa tak mega razace.
i zeby uniknac atakow, wiem ze prawdziwy koneser byle gownem sie nie zadowoli.
No dobra, przekaz przekazem, ale niestety ginie on w niedociagnieciach scenariusza. Mysle, ze spokojnie mozna stwierdzic, ze srednio co 15 minut jest jakis, dosc razacy, blad. Jak chociazby juz na samym poczatku. Cena kawy - 4 minuty, bilet autobusowy - 1 godzina. I tak jest, niestety, niemal przez caly film.
ale co to za błąd? O.o kawa a bilet na długą trasę, zauważ że bez kawy da się żyć a taka podróż np zabiera 2 godziny życia. Nie rozumiem jaki to błąd :P
mnie zastanawia czemu mając milion lat nie wzięli sobie trochę.. tylko ryzykowali
btw. na przyjęciu czemu zabrali mu 1100 lat zostawiając 2 godziny.. 100 lat dostał a reszte wygrał. Straznik powiedział cos w stylu "pilnujemy zeby czas nie wpadł w niepowołane rece" ^_- a Ci minutnicy?
Chyba chodzilo o to zeby czas nie zostal przeniesiony do innej strefy. W kazdej strefie byla jakas tam ograniczona liczba godzin i "wyniesienie" ich z jednej strefy do innej mogloby zachwiac cala "ekonomia". Co prawda cala ta ekonomia mozna o kant dupy rozbic (co to za waluta, ktora znika nawet jesli nic nie robisz a inflacja rosnie w takim tempie, ze za kilka lat pewnie zabraklo by cyfr na rekach ludzi), ale co tam.
Nie widzisz nic dziwnego w tym, ze kawa kosztuje 15 razy mniej niz bilet autobusowy? To tak jakbys placila za kawe 4 zl a za bilet autobusem 60 zl. Trasa nie byla dluga, w koncu tylko godzina drogi piechota. Autobus jechal pewnie z 15 minut. Swoja droga, ciekaw jestem jaki sens byl jezdzic autobusem po podwyzce ceny do 2 godzin. Godzine idziesz piechota a jadac tracisz godzine oraz te 15 minut jazdy. Przeciez to w ogole nie bylo oplacalne. No, chyba, ze ktos byl okropnie zmeczony.
autobus kosztował 2 godz dokładnei tyle ile zajmowało pokonanie trasy ale masz racje to bez sensu, jadac autobusem tracisz dwie godz (bilet) + 15 min. jazda, na piechote tracisz tylko dwie godz. :)
a nie wkurzało was ze laska która nie ma czasu prawie wcale zaiwania ciągle w szpilkach?
uwierz mi ze sa kobiety ktorym szybciej biega sie w szpilkach niz bez xD
Co do autobusu: Przeciez timekeeperzy tlumaczyli ze cala ta farsa polega na eliminowaniu biednych ludzi.
Bilet zwykle kosztowal godzine,a trasa jest piechota na 2. Wiec sie oplacalo. No ale nagle podneisli cene, tak zeby ludzi stracic. Poza tym to nie maszyny tylko normalnie ludzie. Jezeli idac lub jadac traci sie ten sam czas to chyba lepiej pojechac i sie nie meczyc prawda?
Watpie, zeby w szpilkach dalo sie szybciej biegac. Jak bilet kosztowal godzine to jasne, ze sie oplacalo. Nawet nie bylo sensu chodzic piechota, bo wiecej to kosztowalo. Jednak przy dwugodzinnej cenie biletu nie mialo to sensu, bo autobus tez jakis czas jedzie. Tak wiec kosztuje to 2 h plus te kilkanascie minut jazdy. Piechota "placi" sie tylko 2 h. Tak wiec nie ma najmniejszego sensu jezdzic autobusem. Zwlaszcza, ze waluta jest zycie. Dlatego tez wciaz zastanawiam sie jak dzialala cala ta ekonomia? Kupe rzeczy sie nie oplacalo kupowac. W normalnym swiecie mozna sobie pozwolic zeby odlozyc nieco pieniedzy albo zyc "na kreske", tam nie dalo sie tak robic. Nie widze sensu zeby kupowac, na przyklad, kawe jesli moze mnie to kosztowac potem zycie.
'Jezeli idac lub jadac traci sie ten sam czas to chyba lepiej pojechac i sie nie meczyc prawda?' Wybacz, ale wydaje mi się, że jesteś w błędzie. Wyobraź sobie, że wychodzisz z pracy o 19 i masz 12 godzin. Tak więc automatycznie żyjesz do minimum 7 rano. Natomiast w przypadku zapłaty za bilet żyłbyś już tylko do 5.
Ja to zrozumiałem tek, że płaciło się przy bramce za przejście do wyższej strefy. Im wyżej tym drożej, a za przejście do niższej strefy dostawało się czas. To zmuszało ludzi z wyższych stref, którzy przechodzili kryzys, do uciekania do slumsów, za co dostawali czas. W taki sposób ludzie sami się kontrolowali według przynależności: każdy tam gdzie go stać. Dlatego tak łatwo przedostali się samochodem poza granicami (bramkami) z wyższej strefy do niższej (tuż przed wypadkiem) bo nikt tego nie kontrolował, skoro nie chcieli przejść przez bramki i dostać czas to ich problem. W drugą stronę już by to nie przeszło. Taka moja luźna interpretacja, ale jak wspominacie schowaną kapsułę z czasem to raczej też prawdopodobne.