Trafiłam na niego całkowicie przypadkowo, skacząc po kanałach, szukając na chwile coś sensownego by zatrzymać na chwile wzrok. Ten film przykuł moją uwagę, na tyle, że zostałam z nim do napisów. Przez kamery, ujęcia, wskazujące na kino niszowe, może też przez postacie i nie żałuję. Film mi się podobał.
Jak dla mnie był nie wymuszony, co bardzo sobie cenie. Był dość prosty i lekki w odbiorze, mimo że wesoły nie był.
Mamy młode dziewczyny z marzeniami, z jakimiś planami. Mażą o szczęściu, o miłości, wolności, niezależności. Trochę ten film pokazuje jak młodzieńcze założenia, wizje i te marzenia rozbijają się o rzeczywistość. Że życie nie koniecznie jest takie jakie może nam się wydawać, uczucie , miłość też może być złudna o czym się przekonała Marie, która najprawdopodobniej w skryciu marzyła właśnie o prawdziwym uczuci. Ja tak odebrałam ten film. Jako proces poznawania realiów, przez młode osoby. Typowa konfrontacja marzeń młodzieńczych i rzeczywistości. Jeszcze ta ostatnia scena jak Isa zawsze wesoła, niezależna, wolna, jednak skończyła w masowej fabryce wśród zmęczonych życiem i styranych kobiet.
Ja w ogóle lubię francuskie kino, nagrodom się nie dziwię, choć wiadomo Cannes też lubi francuskie filmy... W każdym razie myślę , że przekaz tego filmu jest naprawdę nie skomplikowany i prosty, dziwie się jeśli ktoś nie potrafi rozszyfrować jego sensu.