Film był ciekawy przez jakieś pierwsze pół godziny, ale im dalej to co raz więcej nieścisłości, braku logiki, chaosu i głupich motywów. Nancy Allen - fajnie było ja zobaczyć w czymś innym niż w Robocopie, ale była tutaj męcząca jako prostytuta. Zresztą motyw z zabójcą prostytut, którego grał John Lithgow też nie pasował do całej fabuły filmu o zamachu, dźwięku, nagraniunz wypadku itd. Jak też głupia końcówka z podsłuchem i spotkaniem z obcym kimś gdzieś na dworcu zeby przekazać taśmy. Bzdura. Slaby film i tyle. Podobne motywy "jak robi się filmy" pokazał Brian De Palma jeszcze w Świadku mimo woli, ale to jest o wiele lepszy film niż Wybuch. Jestem zawiedziony. Chyba wyszedł mu tylko Scarface.