Tak ostatnio rozmyślałem o tym filmie i chce obalić pewien fakt, w który sporo osób wierzy. A mianowicie sporo naczytałem sie na tym forum i zauważyłem, że sporo osób wierzy, że główny bohater zdał sobie sprawę z tego, że zabił żonę i udaje chorego by go ''wykończyli''. Też tak kiedyś myślałem, ale obejrzałem koniec jeszcze raz i wpadłem na myśl. Bohater powiedział: ''Co by było gorsze: żyć jako potwór, czy umrzeć jako DOBRY człowiek?'' Wynika z tej wypowiedzi JASNO, że bohater uważa się za dobrego człowieka. A jak ktoś zabija żonę (nie ważne jaki motyw jest) nie uważa się za dobrego człowieka. Co za tym idzie:
1. Teddy nie wierzy, że zabił żonę (może przez chwile tak myślał w wieży ale wtedy był pod wpływem b silnych emocji ALBO udawał że wierzy)
2. Prawdopodobnie nie ufa już Chuckowi
3. Nie może uciec z wyspy
4. Jest przerażony tym, że lekarzom udało się tak mu zamącić w głowie że uwierzył w zabójstwo żony
5. Boi się tego, że jak będzie na tej wyspie dalej to naprawdę uwierzy w to, że zabił żonę i będzie musiał do końca życia żyć w męczarni jako właśnie ten POTWÓR z wyrzutami sumienia
6. Decyduje się na udawanie chorego i poddanie się zabiegowi (i tak nie ma po co żyć przecież żona i bodajże dzieci umarli w pożarze - WG NIEGO!)
Co do tego czy jest chory czy nie, czy zabił czy nie - nie wypowiadam się na razie bo sam nie wiem. Na chwile obecna uważam, że obie wersje mogą być poprawne (Scorsesse pozostawił to niewyjaśnione). Na pewno obejrzę ten film niedługo po raz kolejny i może jeszcze pomyślę nad tym. Na chwile obecną myślę, że przedstawiłem konkretne dowody na to że Teddy nie wierzy lekarzom. A myślę ze to już sporo zmienia. Liczę na odpowiedzi. Napiszcie proszę, co o tym sądzicie. Pozdrawiam
Jego wypowiedź jest ironiczna. Chce on (podświadomie, pełnej świadomości i zdrowia psychicznego nie odzyskał, nie mógł ot tak) wytłumaczyć Sheehanowi dlaczego wybiera lobotomie, bo wie że mu na nim zależało, tak samo jak Cawleyowi
"2. Prawdopodobnie nie ufa już Chuckowi"
No raczej trudno żeby ufał (jako Teddy) po tym jak Chuck sam ujawnił kim tak na prawde jest. Kolejny reset mózgu na schodach był udawany
Ale mógł to powiedzieć na wiele sposobów np: lepiej umrzeć niż żyć jako potwór. To 'dobry' kompletnie mi tu nie pasuje. Zobacz: teraz sie nie nazywa potworem ale jak nie zrobią mu tej lobotomii to już będzie żył jako potwór. Jak dla mnie to on nadal wierzy w wersje z pożarem. Wg mnie to najważniejsze zdanie w filmie dlatego nie chce mi sie wierzyć w ironie. Pozatym po co on tłumaczy sie Chuckowi? Jak dla mnie to zdanie jest skierowane dla widza (ale wiadomo ze Teddy nie mógł odwrocic sie do kamery i oznajmic wszystkim z usmiechem : a teraz drodzy panstwo ide na lobotomie bo coś tam...)
"Dobry" bo w jego paranoi chodziło o to aby ciągle był tym dobrym. "Chuck" to w rzeczywistości jego lekarz prowadzący któremu zależało na Andrewie ("Teddim")
Sam juz nie wiem (tzn wiem ze w jego paranoi chodzi o wyparcie zlego czlowieka z umyslu) ale wydawalo mi sie ze w jego ostatnich slowach istnieje sprzecznosc- skoro uwaza sie za dobrego dlaczego chce umrzec? Tak jakby sie bal tego ze zrobia z niego potwora.Nie wiem moze jestem przewrazliwiony. Mam nadzieje ze jeszcze ktos sie dolaczy do dyskusji. Nie wiem czy do konca sie rozumiemy nawzajem.
On wcale się nie uważa za dobrego i nie chce żyć jako ten zły. Przecież to osoba umysłowo chora dla której nie ma rzeczy takich jakimi ona ich nie chce widzieć. Udając nawrót choroby chce żeby wykonali na nim zabieg lobotomii, to co przeżył ostatnio na wyspie (gra Cawleya) tak mocno go uderzyło że nie mógł już dłużej się oszukiwać, przynajmniej nie aż tak i dotarło coś do niego wreszcie
Zobacz jeszcze jedna rzecz: dlaczego ten doktor (Ten niby pomagier-chuck) nie przerwal zabiegu po tym ostatnim zdaniu Teddiego. Jakby stwierdzil ze Teddy (bodajze kiedys Andrew) jest zdrowy to powiedzial lekarzom to. Może wlasnie stwierdzil ze skoro Teddy nazwal sie dobrym czlowiekiem to jest nadal chory. Mina tego lekarza wydawala sie jakby nie zrozumial go i nie dziwie sie bo jak mozna sie uwazac za dobrego skoro zabil zone. Ale z drugiej strony Teddy dal mu znac ze nie chce byc potworem- taka sprzecznosc. Mam nadzieje ze rozumiesz mnie bo odkad pamietam mialem bardzo duze problemy z ubieraniem mysli w slowa.
Rozumiem heh. No ale popatrz jaki dr Sheehan (Chuck) był zdenerwowany i zmieszany po usłyszeniu słów Andrewa. Co działo się dalej nie jest pokazane
Jest jeden szczegół, który może rozwiązać całą zagadkę. Jest jakieś zdanie, wypowiedziane przez któregoś z bohaterów, jakiś gest, cokolwiek (może być nim nawet rysunek na stole w sali konferencyjnej w scenie, gdy mówią "Teddy'emu" że odnaleźli Rachel)... Ale nie mogę na to wpaść. Chociaż może... Zaraz o tym napiszę. Mam wątpliwości co do teorii, że Andrew (Teddy) był poddany eksperymentalnej terapii, ostatniej desce ratunku w obliczu lobotomii. Mimo, że ma na to naprowadzać pierwsza scena (która jednak może też całą tą teorią zatrząsnąć, o tym później) - nie zna swojego towarzysza, mimo że płynie z nim już dobry kawałek (dodajmy, że musiał jeszcze tam dotrzeć lądem, nie wspominając o tym, że kiedy tworzymy drużynę, nawet dwuosobową, muszą zajść obowiązkowe trzy etapy formowania, podczas których na pewno poznałby go na tyle, że nie myliłby jego miejsca zamieszkania). Potem te ostatnie sceny, całe jego wyznanie i to wszystko jest takie przekonujące... Ale nie dla mnie. Dlaczego mówię "wątpliwie"? Wielkie zamieszanie wprowadzają sceny z cmentarnej kaplicy, kiedy wspomina o spisku. Ta scena jest chyba właśnie tą rzeczą, która według teorii ma nas nakierować na tor myślenia osoby psychicznie chorej, abyśmy jej uwierzyli, a potem zostali wyrolowani w końcowych scenach. A może nie tak chorej, jak chcemy o tym myśleć na początku? Jak Hitchcock mawiał - najpierw uderzenie, potem chwila ciszy i grom... Kto wie? Możliwe też, że to jest jakiś ukryty przekaz od reżysera, aby prześlizgnąć się przez cenzurę polityczną w koncernach? Mniejsza z tym ostatnim, po prostu lubię się bawić w takie rzeczy. Wracając - kolejna rzecz, która wywala teorię o terapii - scena w której przesłuchiwana pacjentka pisze w jego notatniku "RUN" kiedy jego "wspólnik" nie patrzy. Co to może znaczyć? I na dodatek scena z "prawdziwą" Rachel. Halucynacje by go nie obudziły szarpaniem za ramię, poza tym nie znikała i nie pojawiała się w innych miejscach, ani nie płonęła czy cokolwiek innego, tak jak to się działo z innymi halucynacjami. Oczywiście jest jeszcze jinsza, bardziej śmierdząca sprawa - możliwe, że w czasie podróży jego prawdziwego wspólnika zatłukli lub zabrali (w końcu podobno "kontrolują prom"), a na jego miejsce podstawili swojego człowieka, aby budził w nim wątpliwości od początku (tekst o Seattle i innych nieścisłościach), przeświadczał go podświadomie o tym, że jest szaleńcem (niby czemu by się upierał, że jest z Seattle, gdyby była to terapia? Pozwoliliby mu gadać co chce). Zauważcie, że nawet fajki zabrali mu na początku ("przysiągłbym, że miałem swoje w płaszczu, kiedy wsiadałem na pokład... - Rządowi cię ogolą do czysta"). Potem o papierosach i ich działaniu była mowa. Broń również zabrali na początku, by zrobić dokładną, plastikową kopię, po czym włożyli ją do tej samej kabury, należącej do niego i stawiali ją mu pod nosem (za pierwszym razem zabrał jedynie krawat). Jednak NAJWIĘKSZĄ zagadką jest rana na czole. Skąd się wzięła u pracownika federalnego? Ano - przyrąbali mu na promie, żeby miał amnezję i nie pamiętał jakichś szczegółów (może wtedy właśnie jego prawdziwego wspólnika się pozbyli). Tak więc są wskazówki, są rzeczy, które teorię o Andrewie wywalają w powietrze. Według mnie ten Film jest o Teddy'm Daniels'sie, mężu Dolores zmarłej w wyniku pożaru (w którym zmarły cztery osoby. Czas na proste dodawanie - matka i dzieci, które udusiły się dymem, a podpalacz Laeddis zrobił im zdjęcia po umyciu ich z sadzy [tylko... czyje te dzieci? i skąd je znał?]). Z resztą, często powtarza się tu liczba 4 - Reguła 4, 4 osoby zmarły w pożarze, czas akcji filmu to 4 dni, cztery trupy w ostatnim widzeniu Teddy'ego... Mam nadzieję, że coś w tej sprawie wyjaśniłem. Przepraszam za chaos, na wiele rzeczy wpadłem podczas pisania posta.
Wiem, nie lubicie długich komentarzy, więc napiszę w skrócie - nie wierzę w teorię o terapii, ponieważ:
1. w pierwszej scenie dowiadujemy się, że znikły mu jego papierosy, a "wspólnik" częstuje go swoimi. Nie zna też swojego wspólnika (prawdopodobnie napadli ich na promie [kontrolowanym przez nich], tamtego wyrzucili razem z papierosami, a temu walnęli w głowę, aby miał amnezję [wiedzą, w którym miejscu trzeba uderzyć, w końcu to neurolodzy] - stąd plasterek na czole).
2. W pierwszej scenie wspólnik upiera się, że jest z Seattle (gdyby była to terapia, dałby mu mówić, co chce. Dzięki temu podświadomie budzi w nim wątpliwości co do swojego stanu umysłu)
3. Teddy wspomina o pożarze. Zginęły 4 osoby (w tym żona). Jak mówi, Dolores udusiła się dymem, co może nam wskazywać, że pozostałe osoby również mogły (mogła to być na przykład TRÓJKA dzieci - 1+3=4). Podpalacz, który wykonał brudną robotę na zlecenie rządu mógł potem wyciągnąć dzieci z domu, obmyć z sadzy i zrobić ZDJĘCIA, które widzimy pod koniec filmu (uduszenie a utopienie - ofiara wygląda niemal tak samo, zwłaszcza po oblaniu wodą)
4. Prawdziwa Rachel nie byłą halucynacją - halucynacje u niego objawiały się inaczej (osoby się przemieszczały, znikały, płonęły itp). Poza tym halucynacja nie obudziła by go szarpnięciem za ramię.
5. Jedna z pacjentek pisze w jego notesiku "RUN", kiedy "wspólnik" nie patrzy. Jest jedyną normalną, stąd wie, co się święci.
6. Scena w kaplicy na cmentarzu - skąd poszukiwacze wiedzieli, że tam są i od razu przyjechali po nich całym oddziałem i samochodem? Ktoś musiał ich zawiadomić ("Chuck"), normalnie znalazł by ich jeden strażnik, który zawołałby innych...
7. Gdyby Chuck był jego lekarzem na pewno pamiętałby jego twarz.
i wiele, wiele innych... Ciągle przychodzą mi do głowy
Też kiedyś dużo myślałem o tym filmie. Dwa lata przerwy a tu nagle jadac samochodem wpadlem na ten pomysl o ktorym napisalem w 1 poscie. Film naprawde niesamowity.
Moim zdaniem cały film był wytworem wyobraźni faceta o imieniu Andrew - od początku do sceny w latarni. Przybycie na wyspę było fałszywym wspomnieniem, które pojawiło się gdy lekarze przerwali terapię z tym środkiem na ch (nie pamiętam jak on się nazywa). Śledztwo w sprawie Rachel było urojeniem, wszystkie nieścisłości i sprzeczności w filmie były wynikiem terapii. Tamten lekarz sam powiedział przecież że pozwolił Andrew swobodnie buszować po wyspie, aby ten z każdą chwilą zatracał się w swym niespójnym i nielogicznym świecie. Co do ostatnich słów Andrew: specjalnie udał on że halucynacje wróciły. Dzięki temu ma szansę umrzeć jako Teddy, czyli dobry człowiek. Gdyby zaś został na dobre wyleczony musiały spędzić resztę życia jako Andrew - morderca żony, czyli jako potwór. Nie wiem czy kogoś przekonałem, sam się czasami w tej teorii, ale wydaje mi się że to i tak jedyne sensowne wyjaśnienie tej zakręconej fabuły.