Zaczyna się ambitnie, z nadzieją na coś głębszego, poważniejszego, anty-bayowskiego. Taką dziwną, ciężkawą atmosferę podkręcało sterylne, "odduchowione" otoczenie. Niestety (dla niektórych zapewne stety) nagle opowieść zamienia się w typowego akcyjniaka, gdzie pościg goni pościg i pościgiem pogania. Jak zwykle u Baya wizualnie, technicznie i kaskadersko na najwyższym poziomie. W sumie przyjemnie się to oglądało, jednakże po wszystkim pozostaje pewna nutka zawodu, bo można było więcej psychologii i egzystencjalizmu w to upchnąć. Niektóre patetyczne patenty Baya, które zazwyczaj mi nie przeszkadzają, tutaj nieco mi nie pasowały. Johansson w tym filmie o dziwo magnetyzmu nie posiadała. Może dlatego, że to klon był ;)
Twierdzy i tak Bay nigdy nie przeszkoczy :)