Pomysł taki trochę matrixowski, ale też dużo wtrąceń, które nie były w matrixie poruszane. Można zauważyć kwestię moralną dotyczącą tworzenia życia, zabawy w Boga, istoty człowieczeństwa, a nawet fantazji utopii. Najbardziej w całym filmie spodobały mi się słowa "wyspa to my". Bo przecież każdy z nas sam sobie narzuca cele w życiu, nie powinny być one przyczyną nieszczęścia (chyba że ktoś jest masochistą). Nawiązałem do Matrixa, ale powiem nawet więcej, pomysł nawet Orwellowski. Komunizm też był piękną ideą, ale całą pulę i tak zgarniał Wielki Brat. Nic dodać, nic ująć, choć widziałem już lepsze filmy, więc jak dla mnie 7/10 najbardziej zasłużone.