Po reżyserze "Angielskiego pacjenta" spodziewałem się czegoś bardziej wysmakowanego i czegoś bardziej poruszającego. Tymczasem "Wzgórze nadziei" to klasyczny, standardowy romans. Przyjemnie się go ogląda i równie przyjemnie zapomina. Obraz to poprawny, bardzo dobrze zagrany, ale bez iskry, która potrafiłaby przyciągnąć widza.