Jest wiele rzeczy, których można się czepiać ale najbardziej nie rozumiem jak to się stało, że Emma Frost nie wyczuła Moiry w pokoju obok. Jako telepatka musiala wiedzieć, że ktoś ich podgląda.
Poza tym rozumiem, że różne części reżyserowali różni ludzie i każdy miał jakieś swoje wizje i pomysły ale ktoś powinien jednak trochę sprowadzać ich na ziemię i pilnować, żeby to wszystko sie jakoś trzymało kupy a i komiksu. Nie mówię, żeby było wszystko dokładnie jak w komiksowym pierwowzorze ale są jakieś ramy, jakieś podstawy.
A tu bez ładu i składu miesza się postaci, dodaje albo odbiera moce, dopisuje inną historię. Jeszcze, żeby kolejne części filmu kontynuowały daną ścieżkę - to nie. Misz masz - makaron, dżem i musztarda.
Może się czepiam ale to tak, jakby w którejś kolejnej ekranizacji Supermena reżyser uznał, że będzie ciekawie jeśli "S" będzie wrażliwy na przykład na czosnek albo krzyczące staruszki albo zapach taniego meksykańskiego żarcia.
W Ironmenie Nick Fury jest murzynem - po co? To już lepszy byl Hasselhoff. itd. itd.
Jak pokazują gwiezdne wojny (filmy, gry, kreskówki) można stworzyć uniwersum, w którym jedno wynika z drugiego i wszystko się zazębia.
NA zakończenie powiem tylko, że mimo wszystko bardzo lubię wszystkie części filmowe x-men i wlasnie dlatego te rozbieżności mnie irytują.