PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=489280}

X-Men: Pierwsza klasa

X-Men: First Class
2011
7,3 180 tys. ocen
7,3 10 1 179507
7,4 62 krytyków
X-Men: Pierwsza klasa
powrót do forum filmu X-Men: Pierwsza klasa

different

ocenił(a) film na 8

Jeszcze kilka miesięcy temu byłem dość sceptycznie nastawiony do tego filmu. Nie przekonywał mnie pomysł na
cofanie akcji tej serii o kilkadziesiąt lat wstecz. Nie widziałem w tym zabiegu zbytniego sensu. Uważałem, że lepiej
będzie jeśli twórcy skupiliby się na kontynuowaniu serii, od miejsca, w którym ich poprzednicy zakończyli swoją
opowieść. Uważałem, że nie ma sensu opowiadać czegoś, czego w większym lub mniejszym stopniu mogliśmy się
domyślić z poprzednich filmów. Nie przekonały mnie również pierwsze zwiastuny, po których jeszcze bardziej miałem
wrażenie, że prequel ten będzie całkowicie zbędny. Przyzwyczaiłem się do poprzedniej obsady i nowe twarze
zastępujące główne postaci tej historii, jakoś do mnie nie przemawiały. Filmy Singera należą bowiem do jednych z
moich ulubionych ekranizacji komiksów jakie powstały do tej pory, a X-meni to moi ulubieni bohaterowie komiksów,
którzy zaistnieli na wielkim ekranie. Być może właśnie stąd wynikał mój opór do tego filmu. Zaskoczyły mnie więc
pierwsze, bardzo pozytywne recenzje jakie niedawno zaczęły napływać zza granicy. Teraz po seansie mogę śmiało
powiedzieć, że naprawdę było warto cofnąć tę opowieść o kilkadziesiąt lat wstecz, a "Pierwsza klasa" to świetny wstęp
do pierwszej części, pokazujący początki dobrze nam znanych bohaterów.

Matthew Vaughn staje się powoli moim ulubionym reżyserem kina rozrywkowego. Każdy kolejny jego filmu prezentuje
bardzo wysoki poziom, przy czym każdy różni się w jakimś stopniu od poprzedniego. Czy to bajkowy "Gwiezdny pył", czy
brutalny ale niezwykle pomysłowy "Kick-Ass" czy teraz poważny prequel "X-menów", wszystkie te produkcje to świetne
filmy rozrywkowe, wyróżniające się na tle swoich konkurentów. "Pierwsza klasa" jest, co niebywałe, blockbusterem
opartym nie na efektach specjalnych, a na scenariuszu i fantastycznych występach aktorów. Znanych twarzy pojawia się
w tym filmie co nie miara, każda kolejna postać to znajome nazwisko wywodzące się czy to z produkcji kinowych, czy
serialowych (Byrne, Lawrence, Hoult, Jones, Platt, Wise). Bardzo mocno obstawione są też główne postaci, w które
wcielają się świetnie przygotowani aktorzy. Nie przypuszczałem, że uda się dorównać (o przebiciu nawet nie
wspominając) głównym bohaterom obrazów Singera, ale w swoich rolach wypadli fantastycznie. Na pochwałę
zasługuje przede wszystkim Michael Fassbender czyli przepełniony żalem i bezsilnością Erik (Magneto), a także James
McAvoy (Xavier), który perfekcyjnie oddał charakter profesora X, jego ufność, dobroć, opanowanie. Moim zdaniem to
najlepsza rola McAvoya po dziś dzień. Świetnie wypadł również Kevin Bacon, nie spodziewałem się wiele po tym
aktorze, ale jako czarny charakter sprawdził się bardzo dobrze.

Blockbuster ten jest nietypowy również pod tym względem, iż jest efektowny, ale nie efekciarski. Wygenerowane przy
pomocy komputerów efekty specjalne są tylko dodatkiem do całości, a nie podstawą na której zbudowana jest ta
produkcja. Obok ładnych obrazków ma ona jeszcze znacznie więcej do zaoferowania. Efekty są tu jedynie sposobem
na pokazanie niektórych widowiskowych scen, bez których by się one nie udały, nie wyglądały tak dobrze. To
niesamowite ale przez większą część seansu w ogóle nie zwraca sie nawet na nie uwagi. Bo ważniejsza jest
opowiadana przez twórców historia. Przez to film ten jest jak na wakacyjne kino, obrazem niezwykle skromnym, ale
jednocześnie widowiskowym. To bardzo sprawnie nakręcona produkcja, równocześnie jeden z najlepszych filmów
studia 20th Century Fox od ładnych kilku lat. Bo choć nie jest rozbuchany, choć nie epatuje swoją wielkością, jak co
roku czynią to inne blockbustery, to nie trudno znaleźć w nim porywające momenty, sceny zapierające dech w piersiach.
Jak chociażby ostateczna potyczka na plaży, która kończy się w szokujący, poruszający wręcz sposób. Niczego sobie
jest też scena finałowego starcia Erika z Shawem, która jest jedną z najbardziej statycznych ale jednocześnie
emocjonujących konfrontacji jakie pokazało nam ostatnio kino rozrywkowe. Niebywale prosta, wykorzystująca jeden
malutki przedmiot, ale robiąca ogromne wrażenie.

Choć film ten w dużej mierze mówi o mutantach, można go również potraktować jako opowieść o jednej z najbardziej
ważnych postaci w serii czyli o Magneto. Obraz ten bowiem zaczyna się od Erika (scena w obozie koncentracyjnym,
prawie identyczna z tą, którą widzieliśmy w pierwszym filmie Singera) i również na nim się kończy. "Pierwsza klasa" to
taka trochę geneza Magneto, ale także po części (i trochę przy okazji) geneza profesora X (ciekawe czy po tym filmie,
zapowiadany jakiś czas temu X-Men Origins: Magneto w ogóle kiedyś powstanie). Na początku "Pierwszej klasy"
wędrujemy po świecie, śledząc losy bohaterów do momentu ich przypadkowego spotkania. Francja, Niemcy, Związek
Radziecki, Argentyna. Warto zauważyć, że w każdym z tych krajów bohaterowie mówią w odpowiednim języku -
niemieckim, rosyjskim, francuskim. Niby nic wielkiego, ale jak na film typowo rozrywkowy zabieg niezbyt popularny,
dzięki któremu o wiele lepiej ogląda się ten obrazek. Śledząc kolejne wydarzenia, dowiadujemy się m.in. jak
bohaterowie się spotkali, czemu skłócili, dlaczego Mystique przystała do Magneto, w jaki sposób Hank stał się Bestią, a
Xavier trafił na wózek inwalidzki. I to tylko między innymi, bo takich szczegółów, ciekawostek, które znajdują ciekawe
rozwiązanie, w tym obrazie jest znacznie więcej.

Udało się w tej części uniknąć błędu jaki popełnili twórcy fatalnej trójki. Bo choć mutantów jest tu sporo, nie czuć
niepotrzebnego przesytu, czy tłoku. Każdy z nich otrzymuje swoje pięć minut, każdy jest do czegoś potrzebny, wnosi coś
do opowiadanej historii, nie służy wyłącznie za ładne tło. "Pierwsza klasa" to przede wszystkim interesująca historia,
opowieść która ma drugie dno, która wykorzystuje komiksowe postaci do wypowiedzenia się na jakiś temat. I to jest w
tym filmie najlepsze. To historia mówiąca o ukrywaniu się w cieniu z powodu niezrozumienia, niesprawiedliwego lęku,
irracjonalnej nienawiści sączonej przez zwykłych ludzi. Opowieść o potrzebie tolerancji do czegoś, co nie jest
nienormalne. Czegoś, co jest po prostu inne. Jednak przez zwykłych ludzi, bojących się wszystkiego, co nie mieści się
w ramach przyjętej przez nich normalności, traktowane jest jako coś złego. To opowieść o próbach wyjścia z cienia, tak
potrzebnych do zachowania własnej tożsamości, do poczucia się w pełni człowiekiem. A także film o indywidualnych
zmaganiach z akceptacją samego siebie, takim jakim się jest, takim jakim się urodziło, a nie takim jakim oczekuje tego
społeczeństwo. Nic dziwnego, że swego czasu to właśnie Bryan Singer zajął się ożywaniem tego komiksu,
przenoszeniem go na wielki ekran .

Poza tym "Pierwsza klasa" to również opowieść o dwóch sprzecznych wizjach wyjścia na światło dzienne, które starają
się ze sobą współpracować, starają się dojść do tego samego celu, ale na dłuższą metę nie potrafią iść ramię w ramię,
bo choć zależy im teoretycznie na tym samym, obierają dwie zupełnie odmienne drogi. Twórcom za pomocą swoich
bohaterów świetnie udało się przedstawić te dwa przeciwstawne poglądy na temat przyszłości mutantów jakie wyznają
Erik i Xavier. Ten pokojowy, całkowicie ufny w dobrą wolę ludzi jaki wyznaje Charles, i ten w który wierzy Erik, rozdarty
między gniewem, bezsilnością, a potrzebą uznania. Film ten mówi również o chęci zemsty za wyrządzone krzywdy, chęci
wymierzenia sprawiedliwości, odpłacenia się za kiedyś przeżyte krzywdy, która jest drogą wiodącą na ślepo, szybką ale
nie satysfakcjonującą. To opowieść o tłumionym gniewie, który prędzej czy później wybuchnie, o wieloletnich
zmaganiach z jawną niesprawiedliwością, wściekłością, wszechogarniającą niemocą. Wiele jak na film typowo
rozrywkowy, wiele jak na film, który niby opowiada tylko o ludziach dysponujących niezwykłymi mocami. Bo choć to
teoretycznie tylko obrazek o mutantach, tak naprawdę jest to film o ludziach, ich wyborach, problemach z jakimi muszą
się zmagać, decyzjach które muszą podejmować, które zaważą na ich własnym życiu, ale także życiu innych.

8/10

P.S. Bardzo podobał mi się gościnny występ jednego z aktorów, który grał w poprzednich częściach jednego z
najsławniejszych mutantów. Świetna, zabawna scena.