Film fajny, fabuła bez sensu, wystarczyło załatwić, pojmać Traska przed Raven, która nie miałaby na kim przeprowadzić zamachu, nikt by jej nie pojmał i skorzystał z DNA co za tym idzie nic by się nie wydarzyło, dodatkowo pełni doprawiłoby zniszczenie dokumentacji, to chyba prostsze od zadymy z Magneto ?? :D
oczywiście gimby będą negować ale to są logiczne fakty ...
Myślę, że tu nie chodzi o samą Raven tylko o wystąpienie zabójstwa. Gdyby zrobił to inny mutant ludzie i tak uznali by to za zamach ze strony Homo Superious i zaakceptowali by Projekt Sentinel.
W zasadzie mogliby przenieść Wolverina jeszcze kilka lat wcześniej np. do końca lat 60-tych. Wtedy projekt Traska można by zdusić w zarodku, a co więcej uratować życie mutantów, na których prowadzone były badania. Ale gdyby bohaterowie robili najbardziej logiczne rzeczy filmy byłyby nudne :)
W DOFP nie rozumiem po co był im Magneto - właściwie było wiadomo z góry, że więcej będzie z nim problemów, bo wykorzysta każdą okoliczność do swoich celów i przy okazji sporo namiesza (patrz. X-men 2) :)
No ale wtedy nie byłoby zaje..stej sceny Quicksilvera :) I koło się zamyka.
Nie do końca.
W 73 wiedzieli kiedy i gdzie miało nastąpić problematyczne wydarzenie. Nie wiedzieli co do tego prowadzi, a tym bardziej gdzie te 10 lat wcześniej miałby być Trask.
Może nie 10, a 3-4 lata wcześniej. Skoro był to jeden z największych producentów broni chyba nietrudno byłoby go namierzyć, sprzątnąć pozorując zwykły wypadek czy napad i spalić laboratorium z danymi.
Tiaa...
Po pierwsze: Kto jest tak głupi by nie trzymać kopii danych na wszelki wypadek?
Po drugie: Jak mieliby upozorować to tak, żeby nie padło podejrzenie na mutantów?
Po trzecie: Od kiedy niby X-meni zabijają bo tak? O ile Wolverine by na to poszedł, to tylko Magneto by się zgodził z nim na takie zadanie.
Całość się rozbija o to zabijanie. Najprostszą odpowiedzią na wiele rzeczy jest zabijanie, ale jakoś superbohaterowie tego nie robią.
Podejrzenie na mutantów padło tylko dlatego, że złapali Mystique. Gdyby ktoś go zastrzelił na ulicy i uciekł pewnie uznano by to za zwykły napad rabunkowy. Wtedy nawet nie trzeba by było niszczyć danych bo i tak były by dopiero w fazie wstępnej i nie było by głównego "architekta".
Twoje po trzecie mnie przekonuje - choć pro mutanto bono... :)
Zauważasz, że połączenie z przeszłością wymagało wiele wysiłku od Shadowcat. Jeśli wydłużyliby różnicę czasu, łączność mogłaby być przerwana, za czym Wolverine spotkałby Traska. X-Meni w przyszłości mówili, że drugi szansy nie będzie.
Oczywiście tak mówili, ale przecież to nie prawa fizyki a kwestia scenariusza, który można zmienić :)
To scenariusz wyznacza prawa logiki w uniwersum. Kitty nie zdołałaby drugi raz wysłać Wolverine'a, bo jej możliwości na to nie pozwalały. Chciałbyś, aby bohaterka była wszechmocna?
W zasadzie nie mogłaby, bo odłączenie sprawiłoby natychmiastowe zerwanie kontaktu z tą konkretną przeszłością. W myśl, że każda podróż zmienia czas, Kitty nie należała do przyszłości linii, w której Wolverine spotkał X-menów w 1973 roku. U niej to wydarzenie nie miało miejsca i nie mogłaby drugi raz skontaktować się z tamtym czasem.
"oczywiście gimby będą negować" i mamy pięknie ukazanego autora.
Niestety tylko te "gimby" nazywają innych gimbami, i tylko te "gimby" uważają, że mają we wszystkim racje.
Logiczne fakty są takie, że nic co napisałeś nie ma sensu.
Zauważasz, że połączenie z przeszłością wymagało wiele wysiłku od Shadowcat. Jeśli wydłużyliby różnicę czasu, łączność mogłaby być przerwana, za czym Wolverine spotkałby Traska. X-Meni w przyszłości mówili, że drugi szansy nie będzie.
Skoro nie zrobiły to dlaczego w ostatniej scenie Wolverine'a w przyszłości żyje Cyclops, nie ma Sentineli itd. ?
Film ewidentnie powstał po to, aby dać godny finał poprzedniej trylogii i dać czystą kartę dla dalszych losów postaci z First Class. Nikt już nie będzie się troszczył o pierwsze trzy filmy.