Nie powiem, czekałem na ten film, szczególnie po obejrzeniu "Pierwszej Klasy". Wreszcie
dostałem powiew świeżości w serii, zaprzestanie eksploatowania postaci Wolverine'a do granic
absurdu, nowe ciekawsze postacie i zachwycające IMO reinterpretacje tych znanych (uważam
kreacje McAvoya i Fassbendera za zdecydowanie lepsze i ciekawsze od tych Stewarta i
McKellena, get over it). Niestety, pan Singer postanowił wrócić ze swoim "ja wiem jak, ja
uporządkuje" i wszystko wróciło do normy. Wolverine wraca na pierwszy plan, zamiast naprawić
cały syf w kanonie - zamieciono go pod dywan, a wzgórkę wytłumaczono zalaną posadzką.
Nie chcę mi się rozdrabniać w listę rzeczy, które "nie zgadzajo sie" już doszczętnie w tym filmie,
skupię się na największych grzechach, które skreśliły ten film w moich oczach.
Wada nr 1 - Wolverine
Uwielbiam filmową interpretację tej postaci, Hugh Jackman stał się dla mnie Loganem do tego
stopnia, co Downey Jr Iron Manem, czy Samuel L Jackson Furym. Ale na miłość boską - ile
można? Nie mogę uwierzyć z jakim uporem maniaka twórcy filmowego uniwersum mutantów
wciskają "Jimmy'ego" w centrum każdej możliwej historii? Świat mutantów jest pełen szalenie
ciekawych postaci, ciekawszych od samego Rosomaka, ale nie, on jest najfajniejszy, niech gra
pierwsze skrzypce. I tu rodzi się wada nr 2...
Wada nr 2 - Każda możliwa kozacka postać zepchnięta na drugi plan
Ile można by wymieniać w tym temacie, nie tylko w tym filmie co w całej serii. I w te rozpisce
skupię się raczej na całej serii, poświęcając też akapit temu jednemu konkretnemu filmowi.
Storm - wielokrotnie pokazywano nam do czego jest zdolna, co potrafi. Więc dlaczego do ciężkiej
cholery, nigdy nie zrobiła nic wielkiego? Bo Wolverine nie miałby kogo masakrować?
Nightcrawler - łatwość z jaką ta postać została zepchnięta na drugi plan jest dla mnie wręcz
absurdalna. Jasne, próbowano to wyjaśnić (użył tych wszystkich kozackich mocy "pod wpływem")
- ale jak rany, po prostu wyrzucono go z historii. Przydał się do zamachu i powiedzenia kto
kierował nim podczas akcji i zniknął. GOD FREAKIN' DAMMIT
Phoenix - chyba nie muszę komentować. Na szczęście te wydarzenia (podobno) zostały
wyrzucone z kanonu z hukiem, podobnie jak zgwałcony przez scenarzystów Gambit i Deadpool).
No i wreszcie - Quicksilver. Drogi panie Singer. Podaje mi pan scenę, w której bohater w
pojedynke, bez wysiłku, w przecudownie komiczny sposób pozbywa się każdego możliwego
problemu podczas WŁAMANIA DO CHOLERNEGO PENTAGONU, a potem pokazujesz mi, jak
bohaterowie filmu (świadomi mocy i przydatności Quicksilvera) mówią mu "no fajnie Quicksilver,
bardzo nam pomogłeś, dlatego mamy dla Ciebie nowe zadanie, oddaj ten samochód. My
pójdziemy utrudnić sobie życie".
Już tak podsumowując, film cierpi na niesamowitą wtórność i powtarzalność, zaczyna zjadać
własny ogon, nie szuka nowych rozwiązań. Przydałby się nowy opiekun marki (nawet taki przez
chwilę był, przy okazji First Class...) ze świeżym spojrzeniem.
Aktorsko film trzyma się świetnie, efekty specjalne dają radę, muzyka spełnia swoje zadanie.
Pozostaje tylko pytanie - ile można?
Storm ,Jean,Nightcrawler z dużą pewnością pojawią się w kolejnym filmie w 2016 X-men Apocalypse a jak masz dość już x-menów muszę cie zmartwić od za..... będzie tych filmów jeszcze .
Ale ja nie mam nic przeciwko temu! Ba, gorąco powitam i 2 filmy z X-Menami rocznie! Ale niech ktoś wreszcie zruszy tę skostniałą formułę. Mam już dosyć Wolverine'a, dosyć tych aktorów, dosyć tej konwencji. Tak , rozumiem, mutanci to mniejszość rasowa, seksualna itp. w pigułce, ale czy nie moglibyśmy wreszcie dostać rozrywkowego filmu? (Takiego jak wspominana przeze mnie "First Class"?). Marvel robi to w tej chwili znakomicie, zalewając nas filmami, które różnią się od siebie, a ta tendencja będzie się tylko pogłębiać (prawdopodobnie mistyczny i okultystyczny Dr. Strange, kolejny szpiegowski Kapitan Ameryka, Ant-Man, który wg przecieków ma się kręcić wokół "skoku, który uratuje świąt", a więc ma szansę stać się takim superbohaterskim "Żądłem" czy "Ocean's Eleven"). Tym bardziej dziwi mnie to przy takim bogactwie! X-Force, All New X-Men, Uncanny X-Men. Tylu bohaterów, składów, historii, konwencji, dlaczego korzysta się z tego w tak biedny sposób?
Wada pierwsza to chyba najgorsze, co te filmy spotyka. W każdym Wolverine wypchnięty na pierwszy plan, dwa filmy o nim powstały nawet. Rozumiem, że popularny, ale bez przesady.
Co do wady nr1, jakoś nie przepadam za Volverinem, więc nie będę się wypowiadał.
Zaś co do Quicksilvera, tutaj się zgodzę.
Ogółem film dość kiepski. Zdecydowanie odgrzewane kotlety nie dały rady. Być może tym razem olej był już zbyt nieświeży. A szkoda, bo podobnie jak tobie Pierwsza Klasa, mi także się podobała.
Ode mnie 6/10 i polecam jedynie fanom X-Menów, a szczególnie Volverina.