Ja bym "umiejscowił" go gdzieś wyżej od "dwójki" i na podobnym poziomie, co część pierwsza. Film ma swój fajny, niskobudżetowy klimat, a tematyka obcych na bezludnej wyspie na oceanie to coś na pewno świeżego. W ogóle pomysł był moim zdaniem zacny... tylko realizacja nie do końca sprawna. Sami obcy z całą swoją tandetnością i kiczowatością, wyglądają niekiedy wręcz uroczo. Spodobała mi się charakteryzacja tych sukinsynów. To jak się przemieszczali, te ich "ponadludzkie" zdolności i te pajęczyny... moim zdaniem wyglądało to fajnie (choć podkreślę, że niektóre sceny były niewypałem). No i cóż... bohaterzy, pełni różnych fochów i nieogarnięcia są zmuszeni stawić czoła istotom z kosmosu, ale nie tylko... bohaterzy są sztampowi i karykaturalni. Postać tego "dziadka" jak z epoki kamienia łupanego kompletnie nie przypadła mi do gustu i trochę popsuła odbiór tego filmu. Jeszcze te "happy endingi" na koniec filmu, eh, żałosne i tanie. Druga połowa filmu nie ciekawi już tak jak pierwsza. Właściwie to po czarno-białych scenach retrospekcji, które były moimi ulubionymi w całym filmie, jest coraz gorzej. Zresztą nie ma co ukrywać, że pomysły jakie pojawiają się raz za razem w scenariuszu są sztampowe i film staje się coraz bardziej schematyczny. Nie trudno odgadnąć, jak się to wszystko skończy. Gra aktorska, delikatnie mówiąc, do najlepszych nie należy. A zachowania bohaterów to niekiedy popis nieudolności. Ciekawej muzyki też tu moje uszy nie wychwyciły. Podsumowując, jest to film, któremu nie brak pomysłu i myślę, że przy lepszej realizacji ten patent mógłby się dużo lepiej sprawdzić. Moja ocena: 4/10.