Od dawna żaden film Stevena Spielberga nie wywołał na mnie tak dużego wrażenia. Nie wiem na ile kreacja DiCarpio była podobna do prawdziwego Franka Abagnale ale muszę przyznać, że zagrał rewelacyjnie. Moim zdaniem nie gorzej niż w ”Co gryzie Gilberta Grape’a”. Do kreowanego przez niego bohatera widz (w każdym razie ja jako widz) czuje sympatię. Carl Hanratty, którego zagrał jak zwykle świetny Tom Hanks, też ją poczuł. Film ma klimat sprawiający, że ogląda się go z dużą przyjemnością. 9/10