Trochę takie Midssomer zmieszane z klimatami Lovecrafta, nakręcone nieco w stylu "Lekarstwa na życie" i o ile fajnie się zaczyna, to im dalej w las, tym wtórniej i nudniej.
Twórcy mają jeden chwyt do straszenia - pozornie normalna sytuacja i wydarzenia zaczynają się toczyć jakoś dziwnie, dochodzą elementy fantastyczne i na finał - myk - pobudka, to był tylko sen. Może pierwsze 3 razy to przechodzi, ale takich sekwencji robi się pełno i za kolejnym razem, to już ma się dość, gdzie one bezpośrednio nic do filmu nie wnoszą.
Tak samo jeden z głównych bohaterów z czasem staje się odrętwiały i niemrawy, więc oglądanie go to czysta udręka. Nie rusza go nawet jego dość intensywne przeżycie w finale, więc nawet jak postaci specjalnie nie przejmują się wydarzeniami na ekranie, no to tym bardziej widzowie.
Zdjęcia są bardzo ładne, niby klimat jest, ale brakuje dodatkowych, pomysłowych scen interakcji z tymi wieśniakami, rozbudowanej mitologii wyspy, może jakiejś historii z przeszłości ciekawej. Tak to mamy coś strasznego się dzieje głównej bohaterce i myk - to tylko sen, nie ma się co przejmować - i tak w kółko i w kółko, bez przerwy.