To dobre określenie tg filmu. Z jednej strony chciałby być jak Aronofsky, poważny, przyziemny, dramaturgiczny. Z drugiej, cała fabuła, sytuacje oraz bohaterowie są wyrwani jak z filmów Guy'a Ritchiego. Absurdalni, przerysowani, kipiący czarnym humorem. Ogln film na plus, ale sam nie wiedział w którą stronę ma iść? Czy to poważny dramat czy też jednak czarna komedia? Aczkolwiek ciekawy eksperyment gdy taki reżyser wchodzi do szeroko pojętego mainstreamu xD