Zapowiada sie dosyć ciekawe widowisko , gdy widzimy kaniony i w czołówce nazwisko Pecka oraz Qualea czy Wallacha , jednakże ballada Jose Feliciano pasuje do westernu tak jak przysłowiowa "pięść do nosa" no fakt piękny , stonowany utwór ale to nie "Easy Rider" by piosenki współczesne reklamować
a western z jego pieknymi balladami Tiomkina , śpiewanymi przez np. Frankie Lainea.
"Złoto Mckenny" bazuje jedynie na tworzeniu emocji , kamerzysta robi wszystko by stworzyć element zagrożenia , czy to na mostku wiszącym parenascie metrów nad ziemą czy chociażby w finale , jednakże za dużo tu gadania , osłabia to dynamikę tego obrazu o który twórcy tak się starają.
Niby to western klasyczny ale zaraz ma się wrażenie że jakby z nutką spaghetti westernu i ogólnie o zaślepieniu złotem był już genialny "Skarb sierra madre" więc jak odbierać tą produkcję , jako dobry film przygodowy czy też jako ciekawostkę z tamtch czasów bo jednak do gatunku western mu daleko i jest zbyt sztampowy w mojej opinii. 5/10