Zawsze zastanawiam się po seansie "złego filmu", dlaczego kicz potrafi tak pociągać. Odpowiedź chyba jest jedna, brak jakichkolwiek zasad przy tworzeniu "dzieł" klasy b to istna zachęta dla wyobraźni twórców. Peter Jackson doskonale połączył pastis kina akcji lat 80 z lekkim horrorem w stylu sci-fi. Można powiedzieć że aktorstwo w filmie jest złe, efekty, dialogi i inne elementy składające się na obraz też są złe, lecz po co tak mówić skoro dzieło samo w sobie jest tak tandetne że aż genialne. Najlepsze że obraz jest stworzony z dużym rozmachem. Efekty naprawdę fanom kiczu mogą się podobać (mi się bardzo podobały), wygląd kosmitów naprawdę przyjemny dla oka. Sceny walki ucieczek czy kadrowanie doskonale zrealizowane, Jackson musiał widzieć dużo takich produkcji bo bawi się doskonale całą oprawą filmu.
Całość spójna i jak na kino b-klasowe doskonale wciąga i śmieszy kiedy winno (czyli przez cały seans).
Dla fana tandety lejącej się z ekranu pozycja obowiązkowa.
Popieram, ale ja jestem fanem tandety tylko i wyłącznie filmów Jacksona... no i może jeszcze Sama Raimi ;p
To nie tandeta, ale dopracowana w najdrobniejszych szczegółach groteska. Scenariusz, aktorstwo, dialogi, postacie, efekty (nie)specjalne i efekty dźwiękowe - wszystko jest na równi absurdalne i kiczowate. Groteska zamierzona i świadoma, która zamiast obrażać inteligencję widza rozśmiesza go.
W ilu filmach widzieliście scenę równie "logiczną" jak lot kosmiczny podziurawionym pociskami (i nie tylko) domem? Zapewne w bardzo wielu. A w ilu was to bawiło? No właśnie.