Film Paula Andrew Williamsa to w gruncie rzeczy jeden wielki schemat znany z kina komercyjnego, tutaj dla niepoznaki ubrany w łatki niszowego dramatu. Ktoś niewinny we własnej obronie zabija kogoś złego, jednak ten ktoś ma ojca/wujka/syna (w tym wypadku to ostatnie), który jest jeszcze bardziej zły i na domiar złego pragnie zemsty... Pokazanie brudu i ludzkiej niegodziwości to jednak nie wszystko, trzeba także umieć budować w takim filmie odpowiednie napięcie i zapewnić choć jednego bohatera, który nie będzie widzowi obojętny. Tych dwóch elementów tu właśnie brakuje, a na domiar złego serwuje się nam ich totalne przeciwieńśtwo: rozbrajającą przewidywalność i głupotę dwóch bohaterek, którym trudno kibicować.
W zupełności zgadzam się z przedmówcą. Z przykrością trzeba stwierdzić, że historia ukazana w filmie w dzisiejszych czasach niestety nie jest niczym wyjątkowym. To, że jest to brytyjska produkcja wcale nie świadczy o jej wyższości nad innymi. Film ogląda się z zaciekawieniem ale rewelacyjny na pewno nie jest, a po obejrzeniu czuć lekką dezorientację.