Fakt sporo klisz, amatorski chór który wybiera się na konkurs...
ale ten film jest o pożegnaniu, rozstaniu z osobą z którą spędziło się całe życie i której czas się
skończył...
Terrence Stamp zagrał zrzędliwego gościa, który z czasem próbuje pogodzić się z życiem,
synem i samym sobą - dobra rola, a scena kiedy śpiewa solo, naprawdę wzrusza.
Gemma daje radę, zresztą lubię kobitkę, więc nawet jak gra drzewo to mi się podoba.
:)