"Za linią wroga" to ciekawa propozycja z gatunku kina wojennego. Na pewno nie przełomowa, według mnie będąca nieco w tyle za realnością "Szeregowca Ryana" i efektami "Wroga u bram", ale nadająca się do oglądania w kinie. Najlepiej zobaczyć ten film właśnie w kinie ze względu na ciekawe efekty, które w pełni można podziwiać tylko na wielkim ekranie. Wspaniałe sceny lotu F-18 oraz jego uników przed rakietą, dobra scena wybuchów min z obydwu stron (zapiera dech). Nudno nie jest, zwłaszcza że Burnett ciągle musi walczyć o przetrwanie, a wrogowie depczą mu po piętach. Nie obyło się bez pewnej dawki patriotyzmu i patosu, ale na szczęście występuje ona w znośnych ilościach. Ciekawy jest montaż filmu (szybki, przypominający teledysk) oraz częste kręcenie akcji z ręki. Umiarkowanie polecam z oceną 7+/10.