gdyby Owen zginął na końcu, bo wyszedł z tego wszystkiego film taki sam jak tysiące innych. Nie dość, że przeżył, chociaż nie miał szans, to jeszcze biegł sobie pośród strzałów i wybuchów po kasetę, nie wspominając o tym, że miał przestrzeloną rękę i przebiegł wcześniej z 20 km. No ale to przecież amerykański żołnierz, z którego aż wylewa się honor, męstwo, odwaga, i sam jest w stanie uratować cały świat. Jak zawsze.