Na podstawie tego gniota nie dowiadujemy się niczego prawdziwego o konflikcie na Bałkanach. Można tylko sobie wyrobić mylne wyobrażenie o Serbach. Sposób w jaki ukazuje się ten naród w mediach to wymysł natowskich generałow. To bardzo dziwne, że po 2000 roku kręci się jeszcze takie filmy.
Jest to sposób wypracowany przez agencję Ruder Finn pracującą zarówno na rzecz Tudjmana i Izetbegovicia. Po prostu Milosević ich pogonił sprzed drzwi.
Serbia była zawsze traktowana jako państwo najsilniej odwołujące się do więzi z Rosją - przez prawosławie, więc była do odstrzału.
Bombardowania w ramach "Deliberate Force", ale przede wszystkim agresja w 1999 podczas "Allied Force" musiały być jakoś uzasadnione, żeby opinia publiczna tzw. "społeczności międzynarodowej" siedziała cicho. Dlatego na wykreowanie odpowiedniego obrazu tych, którzy oberwali najmocniej, poszły wszelkie potrzebne pieniądze, żeby wstecznie uzasadnić histeryczne, agresywne posunięcia. Masy teraz mogą się cieszyć wykreowanymi mitami o natowskich palladynach i kontynuować egzystencję w sposób zaprojektowany i prawidłowy.