Pod takim tytułem mam to na VHS, na TVP film był nadawany jako "Płatny zabójca". Ogólnie fajne kino, ale na miano dobrego trochę brakuje mu. Największy plus to klimat, to chyba najmroczniejszy film z Norrisem, klimat niczym z Death Wish i tutaj też gra Michael Parks, który gra niezłego bad-assa, tak jak w piątej części Death Wish. The Hitman zaczyna się ciekawie, ale potem to trochę chaotycznie jest i nudnawo, ogląda cię ciekawie, ale zdecydowanie więcej akcji powinno być. Norris jak zwykle nieźle wymiata i niezłego twardziucha gra, szkoda, że mało jest scen w których może się wykazać. Ale ogólnie może być, oceniam na 6/10.
Tu masz po francusku ,,Kod Milczenia ,, z Chuckiem jak by cię ten film interesował .Sam jestem ciekaw jak ci podejdzie on : https://www.youtube.com/watch?v=lhFLJOJ5FUs
Na gryzoniu jest TVrip i na dniach mam zamiar zapoznać się, jak Bronsona nadrobię.
Zgadzam się, mroczny klimat - podkreślany niejednokrotnie przez zdjęcia czy muzykę - to największy plus filmu. A fabuła...no taka sobie. W tych kilku filmach z Chuckiem, które widziałem, czegoś mi brakuje. Wyglądają one trochę jak nie do końca udane podróbki lepszych filmów akcji. No weźmy chociażby wątek romansu bohatera - wyszło skrajnie nieporadnie. Albo sam motyw infiltracji mafii - kompletnie brakuje napięcia ("czy gangsterzy odkryją prawdziwą tożsamość bohatera"?) znanego z innych filmów, które eksplorowały ten temat. Czarny charakter miodny, Parks ma genialną facjatę do tego typu ról.
No film miał jakieś tam uszczerbki zgodzę z tobą się, w sumie nie odczuwamy żadnego napięcia jeśli chodzi o wątek gangów. A motywu romansowego nie zauważyłem, jest jakaś panienka, która przychodzi do Chucka w wiadomych celach. Parks to jeden z moich ulubionych aktorów, który w genialny sposób kreuje badassów. Np. Walken jeszcze niepodrabialny. A Parks w tym filmie i w "Death Wish V" to rewelacja.
Spoilery.
No właśnie, wątek romansowy jest wręcz niezauważalny, poza pewnymi sugestiami, że tamta panienka przychodzi do bohatera w tajemnicy przed szefem i jedną sceną, którą przy pewnym samozaparciu można nazwać miłosną. Dlatego śmierć tej kobiety jest skrajnie widzowi obojętna. A za Death Wishe to się wreszcie zabrać muszę, zawsze unikałem tych filmów, choć jedynkę, zdaje się, kiedyś widziałem.