Osobiście trochę się zawiodłem, tym bardziej, że poprzednim filmem Grega - "Wolf Creek" byłem naprawdę zachwycony. Australijskie krajobrazy robią duże wrażenie, sam film już trochę mniejsze. W swoim gatunku jest to solidny thriller, a reżyser próbuje straszyć według maksymy - najbardziej się boimy tego, czego nie widzimy. Dlatego też, aż do finału filmu wielki gad będzie się chował w mętnej wodzie i czasem pokaże kawałek swojego cielska. Niby trzyma w napięciu, ale też nic odkrywczego ten film nie prezentuje, przy czym jest momentami również dość przewidywalny. SPOJLER! Raziło mnie również bohaterstwo wszystkich i taka gotowość do poświęceń każdego w filmie. Gwoździem do trumny tego filmu było uratowanie przewodniczki z legowiska krokodyla. Proszę, ja rozumiem, że zdarzały się przypadki, że ludzie przeżywali atak krokodyla, ale tutaj o ile nie z utraty krwi to przez utonięcie, ale jej śmierć była pewna. Reasumując - można acz niekoniecznie 6/10.