Nie oszukujmy się - to nie jest akcyjniak z walkami 3D, gorącymi laskami z cyckami na wierzchu, lataniu wśród wieżowców i gadżetów robiących wszystko od pstryknięcia.

Osobiście podobał mi się. Opowieść zimnego zabójcy na zlecenie, takiego co przy zabijaniu jedyne co czuje to odrzut, ma 287 tożsamości i nie strzela zanim mu puls nie opadnie. A jak coś mu pójdzie nie tak to bierze sprawy w swoje ręce i biada temu kto stanie na drodze.

W przeciwieństwie do Leona Zawodowca nie cacka się, i dziecko potrzyma na celowniku, i kobietę zastrzeli i nie garnie się do głaskania piesków. OK, ma miękkie serce, ale wtedy ofiara po prostu umiera szybciej.

Nie ma w filmie za dużo akcji, raptem jedna bijatyka. Więcej szukania celów, zdobywania fantów, włamań do budynków, zdobywania informacji i zachęcania ludzi do współpracy, szczególnie gdy do tej współpracy nie są skorzy. Ale pistolet do wbijania gwoździ jest odpowiedzią na wiele pytań. w połączeniu z trytytką tworzy niezłe combo :-)

Wielbiciele Commando, Tarantino i Gwiezdnych Wojen będą zawiedzeni. bo bohater więcej myśli niż działa. Jak komuś pasuje takie rozwiązanie to będzie się bawił dobrze.

OK, jest sporo motywów denerwujących. Nasz bohater oaza spokoju i wszystko ma rozłożone na najdrobniejsze szczegóły, ale i tak finalnie idzie na improwizację. Monologi wewnętrzne akcji nie służą i dowiadujemy się w nich to co już wiemy. Bohater popełnia też szkolne błędy i daje się podejść jak dziecko, ale przeciwnik też nie lepszy - wiadomo że nocą w zamkniętym pomieszczeniu najlepiej tłuc się na gołe pięści niż zza winkla potraktować agresora paralizatorem i mieć sprawę załatwioną w 5 sekund nawet się nie pocąc. No i ten facet w czapce - w czapce chodzi po domu, nawet w czapce ćwiczy na siłowni. ech...

Sumarycznie: polecam, ale to nie jest tradycyjny film sensacyjny z cyklu "zabili go i uciekł".

No i wielkie gratulacje dla producentów - że też nikt nie wpadł wcześniej na użycie tytułu "The Killer" w całej historii kina :-D