Po kilku dniach od obejrzenia, chciałem skasować plik z tym filmem z dysku i tuż przed kliknięciem "usuń" zawahałem się i zastanowiłem, czego w tym filmie brakuje, że nie chcę go obejrzeć jeszcze raz?
Bohater głównie się przemieszcza, a jak się nie przemieszcza, to akurat kogoś po cichu zabija. Brakuje w tym filmie czegoś, co wzbudziłoby we mnie jakieś emocje. Wszystko w tym filmie jest takie racjonalne, realistyczne, jak w zwykłym życiu. Jest tak, jakbyśmy towarzyszyli pracownikowi, podczas jego zwykłego dnia pracy. Nie ma tu wzruszeń, nie dowiedzieliśmy się z filmu niczego zaskakującego, nie ma pełnego napięcia finału i bohaterów, za którymi moglibyśmy tęsknić. Po prostu oglądamy typowy dzień tego faceta, jak byśmy po prostu za nim chodzili krok w krok. Nic więcej. No może scena z Dolores, gdy mówi o polisie ubezpieczeniowej... A głównemu złoczyńcy się upiekło (nie przeżyjemy w finale żadnego katharsis).
I to jest właśnie zarówno wada, jak i zaleta filmu. Fincher wyszedł na przeciw oczekiwaniom współczesnego widza i nie dał do tego filmu żadnych pościgów, nierealnych sytuacji, nagłych zwrotów akcji, sztuczek typu "bohater cudem uchodzi z życiem". I to jest z punktu widzenia widza-konsumenta wada, ale jednocześnie ciekawy kinowy eksperyment.
Oglądając ten film, przypomnij sobie, ile razy oglądając jakiś akcyjniak, bądź thriller, mówiłeś "Ale bzdury w tym filmie. W realnym życiu to by się nie mogło wydarzyć". No to teraz dostaliśmy film w pełni logiczny, pozbawiony bzdur i nierealnych gagów. Powstał film w 100% oddający rzeczywistość - czyli taki, na który wszyscy czekali, ale nikt nie potrzebował.
Daje filmowi ocenę neutralną, czyli 5/10, bo nie będę drugi raz oglądał. Ale trzeba oddać Fincherowi, że po raz kolejny zrobił film nietuzinkowy, coś, czego w kinie często nie widujemy.