… a potem spróbował coś geriatrycznie skręcić po swojemu z podstarzałym Kubusiem z martwicą twarzy (tak przynajmniej myśli moja Żona), który zamiast po Warszawie buja się po świecie, ale tak samo skąpi słowem (no chyba, że we własnej głowie). To w ogóle jakaś emerycka opowieść sfilmowana przez kombatantów scen twórczych (poza Fincherem jeszcze Walker, Ross z tym drugim od paznokci, do tego plejada aktorów, którzy już swoje zagrali), ale nie wiem, może to zamierzone, bo wszystkie postaci są napisane jakby miały początki Alzheimera - może to taka autoparodia, tylko bez polotu, i bez budżetu (żeby używać CGI do płomieni i do mordobicia w ciemnościach? bo przecież Misiael to jednak nie Neo z Matrixa, wiec trzeba go troszkę doprawić ;-))