Film zaczyna się nieźle.... ale otwierający monolog kończy się, a potem są już ewentualnie tylko dobre zdjęcia/ujęcia...i niewiele, poza zawężoną interpretacją klasycznej kliszy kina zemsty. W tym przypadku nawet muzyka Reznora nie pomogła, pustka bije po oczach, a im dalej, tym mocniej, i nikt nie wmówi mi że taki był efekt docelowy. Nie zapamiętam z niego raczej nic a wstępne naśladowanie narracji rodem z fight clubu raczej nie pomoże.