Kto waszym zdaniem lepiej wypadl w tym filmie. Bo dlamnie Ci aktorzy nie pasowali do siebie i nie byl to zbyt udany duet ;/ A jak bym mial wybierac to lepszy byl Stallone !
W zupełności się nie zgadzam. To jeden z moich ulubionych filmów. Głównie za sprawą rewelacyjnego w swojej roli Banderasa, bo Sylwek był taki jaki bywa zwykle...
Lubie Stallone to w końcu legenda kina akcji lat 80 i 90 tych ale w Zabójcach zdecydowanie najlepiej wypada kreacja Banderasa. I nie przesadzę jeżeli powiem że najlepszy film i rola jaką w życiu zagrał.
zgadzam się, Banderas wypadł wyjątkowo fajnie jak na niego. na pewno jeden z hajlajtów jego średnio imponującej kariery.
no o jaki duecie mówimy byli tylko profesjonalni zabójcy którzy rywalizowali no 1 i 2 tez pokazał klasę akcji
Pozdro
Nie wiem kto był lepszy, bo faworyzuję Stallone, ale dla mnie Banderas zapodał w tym filmie swoją najlepszą kreację filmową - "flamenco" z dwoma gunami!
Banderas miał przebłyski swoich lat świetności w tym filmie. Stallone to naturszczyk, widać to mocno, rownież
w tym filmie. Banderas - bdb.
Bardziej lubię Stallone'a, ale Banderas zdecydowanie lepszy. Widać spore dysproporcję warsztatu mimo ze zagrać postać negatywną jest relatywnie łatwiej.
ja chyba także lubię bardziej Stallona ale Banderas wypadł lepiej jak dla mnie. Zdecydowanie bardziej podobała mi sie jego rola... zgrywał także troche lekko szurnietego xD
Ja obejrzałam ten film ze względu na ten duet i Stallone oraz Banderas świetni aktorzy, oby dwoje zagrali świetnie w tym filmie :))
jak dla mnie to Sylwek. Ogólnie uwielbiam takie filmy gdy na ekranie spotykaja sie 2 tak dobrzy aktorzy.
Polecam też film Tango & Cash - duet Sylvester Stallone & Kurt Russell
Generalnie bardziej lubię Stallone, ze względu na bogatszą i zarazem wartościową filmografię, jednak Banderas zagrał zdecydowanie najlepiej w "Zabójcach", dlatego ja swój głos oddam właśnie na Niego.
Moim zdaniem Stallone wyglądał bardziej jak zabójca. Skryty, małomówny no i ta ponura twarz - typowy zabójca. Banderas zbyt szalony, choć też dobrze zagrał.
Stallone - facet z jakimś tam doświadczeniem, zabijanie traktuje, jak zawód. Spokojny, opanowany.
Banderas - młody człowiek, który dopiero zaczyna swoją "przygodę", maszyna do zabijania: bez uczuć i z wielkimi ambicjami.
Obaj wykonują ten sam zawód, ale są całkowicie odmiennymi osobowościami. Obaj charyzmatyczni. Obaj chcą być najlepsi. Trudny wybór... Jednak swój głos oddam na Antonia. Przeszedł w tym filmie samego siebie i choć w innych kreacjach aktorskich był przesłodki i przezabawny (chociażby w "Zorro"), w tym filmie sprawiał wrażenie chorej psychicznie maszyny do zabijania. Podziwiam go za to, że zawsze wypada świetnie, niezależnie od tego czy przychodzi mu grać latynoskiego kochanka, maniakalnego mordercę czy dubbingować kota w "Shreku". Genialny.
Stallone natomiast w każdym filmie jawi się widzom, jako małomówny twardziel. Większość postaci jakie zagrał są identyczne - zmieniają się im tylko personalia i perypetie, dlatego też mój głos oddałam na Banderasa.
Anita juz Cie lubie;)
Co do Twojej wypowiedzi,chyba nikt wczesniej tak trafnie nie napisał tego co sam pomyslałem.
Banderas był bardziej dynamiczny i wczuł się bardziej w swoją rolę - nieco psychopatycznego typka. Stallone nijaki - cały czas ta sama twarz bez emocji.
Wole Stallone ale tutaj klase pokazał Banderas. Mimo wszystko nie zgodze się że Stallone jest "złym, oklepanym aktorem", grał w takich filmach jak Ponad Szczytem, Tunel, Wyścig, Tango i Cash, Stój bo mamuśka strzela i są to odmienne role, a grał całkiem dobrze. Ogólnie jest jednym z moich ulubionych aktorów za lata 80-90 i Cobre, Rocky, Rambo itp ; >
Przecież zarówno Rocky jak i Rambo to również mocno odmienne role. Rambo jest w czasach obecnych strasznie niedocenianym filmem, ze względu na powstałe kontynuacje, ale część pierwsza to przecież kawał dobrego kina (świetne aktorstwo, scenariusz, zdjęcia, muzyka) i wcale niegłupiego. W Rockym z kolei świetnie w ciągu pierwszych 3 części ukazana jest zmiana bohatera na bardziej elokwentnego, inteligentniejszego i to też wymagało jakichś umiejętności. Stallone wpisał się w kino akcji i sporo efekciarskich filmów, które nie miały dużej wartości, ale on nigdy nie był słabym aktorem. Widać to zwłaszcza teraz, na stare lata - porównajcie go z drewnianym Arnoldem (którego nota bene lubię) - Stallone ma niesamowity luz i widać, że bawi się rolą. Warsztatowo nigdy nie dorówna najlepszym, ale myślę, że on sam zna granice swoich możliwości, dlatego też nigdy nie pojawił się w rolach wymagających bogatej mimiki, czy ekspresji. Nie zobaczymy go w dramacie lub musicalu.
Banderas :) i to jego hiszpanskie gadanie pod nosem dodawalo jego postaci takiej autentycznosci
Pewnie , że Stallone . Nigdy nie przepadałam za Banderasem .... Robił te swoje głupie miny, a ten w końcu go zastrzelił ....
Obaj byli nieźli, ale pomimo faktu iż bardzo lubię Sylvestra Stallone wydaje mi się że Banderas jest trochę lepszym aktorem. Bardziej też pasował do roli płatnego mordercy. Tak czy siak dobry film 8/10.
Duet był idealny: Stallone - opanowany fachowiec i Banderas - szajbnięty nowicjusz chcący być najlepszym. Obie role zagrane rewelacyjnie, dwie osobowości skrajnie przeciwne i tym samym uzupełniające się. Trudno zdecydować, który był lepszy bo obaj byli rewelacyjni - dwa skrajne bieguny na równym poziomie.
Ich postacie były całkiem inne.Tak jak ktoś wspomniał powyżej Stallone był opanowanym fachowcem,a Banderas narwanym młodym nowicjuszem,który częściej popełnia błędy.A film był genialny niepowtarzalny.
Dokładnie !! Genialna rola Banderasa ! Wczuł się w swoją rolę w 100% !! Arcygenialne ! <3
Zdecydowanie tak. Ale trzeba wziąć pod uwagę inną kwestię - Stallone zasadniczo zawsze ma "kamienną twarz", więc raczej nie umiałby zagrać takiego szaleńca jak Banderas. Do roli twardziela z lepszą mimiką twarzy pasowałby bardziej Al Pacino czy Robert De Niro. Trzeba pamiętać, że Sylvester Stallone (podobnie jak Arnold Schwarzenegger czy Chuck Norris) jest ikoną kina akcji i trudno ocenić jego typowe umiejętności aktorskie, ponieważ stał się znany dzięki serii filmów "Rambo" i "Rocky". Z kolei Antonio Banderas najbardziej wbił mi się w pamięć dzięki takim filmom, jak "Desperado" czy "Maska Zorro".
Podsumowując - Banderas wypada lepiej, ponieważ w ogólnym założeniu jest lepszym aktorem. Moim zdaniem Banderas mógłby zagrać w każdym gatunku filmowym z bardzo dobrym efektem (Stallone już niekoniecznie, przecież jego gra aktorska w "Rambo" nie różni się wiele od tej w "Stój, bo mamuśka strzela"). Stallone nie zagrałby dostawcy kwiatów, bo byłby niewiarygodny. Dlatego Banderas w "Zabójcach" 9/10, Stallone 7/10.
Zgadzam się. Stallone to typowy aktor kina akcji, lubię go ale w filmach nadaje się tylko do zabijania i bicia. Banderas natomiast bez problemu sprawdza się też w innych gatunkach.